From the mother’s diary
2023-07-14Luigi Tenco (1938-1967)
2023-07-17Rodziewiczówna pośród wartości
Zaskoczcie mnie proszę i przyznajcie, że czytacie Rodziewiczównę! Bo jeżeli już tylko żyjecie polityką, sportem, Facebookiem, a zatraciliście wrażliwość na literaturę zwaną niegdyś piękno, to pozostaje mi tylko wylewać łzy ponad stan wody w Wiśle. Gdy w 1939 roku pisarka opuszczała rodzinny majątek Hruszowa, cudem uniknęła śmierci - uratowana przez miejscowych ludzi, wdzięcznych za pomoc, którą im przez lata okazywała. A kto kogo teraz ratuje - sąsiad nie wie, kto mieszka za ścianą, ile tam samotności przelewa się w ciągu dnia i kogo trzeba ratować?!
Prawie 80-letnia pisarka znalazła się w 1940 roku w niemieckim obozie przejściowym i tam skrajnie wycieńczona oraz chora była przekonana, że są to
jej ostatnie chwile. Jej całe wszak życie było silnie naznaczone śmiercią. Tak, jak współcześnie wielu z nas, ale w zupełnie innym wymiarze – jedni umierają z
nudów, drudzy od nadmiaru informacji. Ci i ci boją się rozmawiać o prawdziwej śmierci i prawdziwym cierpieniu. Rodziewiczówna była przekonana od samego początku, że Niemcy przegrają wojnę i że nie unikną kary za obozy koncentracyjne oraz wszystkie inne przejawy zła wyrządzonego ludzkości. Kary za masowe egzekucje i łapanki. Za tortury i eksterminację polskiej inteligencji. Za przesiedlenia i grabież mienia.
Rodziewiczówna błogosławiła znakiem krzyża, i polecała żarliwej modlitwie powstańców płonącej Warszawy, ale sama już nie wytrzymała trudu walki o
przetrwanie w umierającym mieście. Przerażała ją ciągła zmiana miejsca, ruiny domów jak żywe rany. Schrony, które nie dawały prawdziwego schronienia.
Przerażała ją własna starość w konfrontacji z postawą powstańców. Znacznie bardziej niż śmierć. Cóż znaczy bowiem umierać w łóżku ze starości z rozpaczy
i osamotnienia, gdy inny młodzi, piękni, gniewni życie oddają za Ojczyznę z własnej woli? Kto pamięta o jej grobie? Kto zatrzyma się choć przez chwilę na modlitwie i ze skromnym kwiatem w dłoni? A kto sięgnie jednak – zawstydzony – po „Dewajtis” oraz „Wrzos”?
Marta Cywińska
Fot. Pixabay