Gabriela Helizanowicz: Melodia duszy poety – muzyczność w twórczości Jerzego Lieberta na podstawie Litanii do Marii Panny i jej interpretacji w kantacie Karola Szymanowskiego cz. I
2024-11-04Stefan Dziekoński: Julia Marzeńska (cz.II)
2024-11-07Marta Moldovan-Cywińska: Rap w terapii?
Kiedy przed osiemnastu laty zaproponowałam jednej ze studentek pedagogiki napisanie pracy licencjackiej, poświęconej terapeutycznym wymiarom rapu, spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Czy w tamtych czasach był to za duży ciężar tematyczny na ramiona osoby, która poznawała na studiach tajniki arteterapii – w tym muzykoterapii oraz biblioterapii? Skutkiem tej zaobserwowanej – zdawałoby się przesadnej wątpliwości – powstało potem kilka prac pokazujących, że dotarcie do emocji, przeżyć, traum młodego człowieka wymaga też niekonwencjonalnych form.
Słucham rapu, bo chcę usłyszeć, co leży na duszy młodemu człowiekowi, który przez zwarty krąg otaczających go pedagogów i nauczycieli określany jest przez nich jako, trudny, niedostępny - po przejściach, których dorosły by nie wytrzymał.
Rap wpisuje się też metodę, jaką stosuję podczas lektoratu/kursów języka francuskiego lub polskiego jako obcego. Jeśli kursant „jest po stronie rapu” i pochodzi np. z Afryki, to rapując szybko przyswaja odmianę trudnych czasowników, z błyskiem w oku robi ćwiczenia fonetyczne, z własnej inicjatywy przygotowuje opowieść o sobie w języku, który wcześniej był językiem przymusowego lub wyłącznie praktycznego wyboru.
Słucham przede wszystkim Soolkinga, więc nie wyglądam na 56 lat romanistko-polonistki. Nie jest to kwestia naturalnego spłycenia zmarszczek, ale wola podejmowania z młodzieżą trudnych tematów. I nie o metodę Moldovan-Cywińskiej rapuj-i-ucz-się-języka dziś chodzi. Soolking wyciąg mnie od lat z depresji, miesiąc po miesiącu, dzień po dniu. Wierny, skuteczny terapeuta.
Rap-trap. Może być klatką nieprzepracowanych traum, które jeśli nie zostaną wykrzyczane, nazwane, ”skoszone” ostrymi słowami – odrosną jak chwast. Rap na scenie, ale i w zamkniętym od środka pokoju nastolatka przewija np. obrazy przemocowego / dzieciństwa /krzyku rodziców/skutków niezrozumiałych nakazów oraz braku obowiązków.
Na 10 osób indagowanych w ulicznej sondzie nastolatków 9 odpowiedziało mi, że to muzyka i teksty, a co to w ogóle za pytanie. W domyśle: czego ta starsza pani ze sznurem pereł, w biały dzień czepia się na środku chodnika. Tylko jedna dwunastolatka odpowiedziała: „to takie wiersze starszych”. „Takie” jest pojemnym określeniem, skoro content/treść zmiażdżyłby jednym klapnięciem oburzenie przedstawicielek mojego pokolenia. „Delivery”” w rapie, czyli co poeta miał na myśli, gdy cierpiał, akcentowanie rym-rytm-rym, czyli forma, która mogłaby konkurować z pierwotnym wykonaniem wagnerowskiego „Tannhäusera”. I jeszcze dłuuuuugi ogon stereotypu: rap postrzegany jest często jako „produkt” kultury afrykańskiej, ale ze Stanów, no to jak „przebić się” przez tak trudną materię, by podziałała na odbiorcę krzepiąco?
Raper jest jak griot – pieśniarz z Senegalu, Gambii czy Gwinei, który przywołując wydarzenia minione oczyszcza się z nich, oddala doświadczenie traumy ( choć u giotów ma to inne określenie), mocnym słowem rozpala ogień, który ma zniszczyć słowa, albowiem raniły, a nawet zabijały. I śpiew griotów, i większość tekstów raperów unosi mnie dwa metry nad fotelem, choć poczucie rzeczywistości każe nadal stąpać po podłodze. Raperzy i grioci są silnym głosem przeszłości rodzinnej, społecznej, łączącej dany naród, traumy pokoleniowej oraz międzypokoleniowej.
Zła przeszłość trzyma wielu z nich za gardło, więc silnie nacechowana cierpieniem ekspresja, głos wwiercający się twardym słowem w skronie odbiorcy uwalnia, oczyszcza, ułatwia restart, pozwala zebrać myśli, być „w tekście” i „poza nim” = być „w środku gigantycznego problemu” i „poza nim” jednocześnie.
A jeśli licealista albo uczeń technikum najchętniej wymiksowałby się z dzisiejszej lekcji języka polskiego i „odszedł w siną dal” grania na komórce, albo wyobraźnią przeniósłby się do dolce-fa-niente na Malcie czy Wyspach Kanaryjskich ( bo tak robią dorośli), dajemy sobie przestrzeń, by porozmawiać o tekstach Hemp Gru albo o algierskim rapie. Wyjaśnić, na ile daje moc oczyszczenia ( tu uśmiecham się do mojej Córeczki, dzięki której słucham Taco), a ile siły do przyswajania „mechanicznych” treści szkolnych.
Ze znajomością rapu jest jak ze znajomością gier. „Otwieramy” rozmowę, „otwieramy się” porównując np. „Assassin’s Creed” „na klawiaturze” z wersją literacką i raptem okazuje się, że czytanie mocno nadobowiązkowej lektury staje się tęsknotą.
Marta Moldovan-Cywińska
Fot.Pixabay