Marta Moldovan-Cywińska: Skrzydełko Tomka Sawyera
2023-10-13Krzysztof Kolczyński o piśmie młodzieży walczącej
2023-10-15Stefan Dziekoński: Dzielny Hornblower
Istnieją seriale wartościowe, ciekawe, które zostały już niestety zapomniane – mimo, że powstały relatywnie niedawno. Jednym z nich jest brytyjski serial „Hornblower” stworzony na podstawie cyklu powieściowego C.S. Forestera. Był to jednak produkcja dość niecodzienna: każdy odcinek jest de facto filmem o całkiem sporym budżecie, a należy pamiętać, że „Hornblower” powstał na przełomie XX i XXI wieku, kilka lat przed telewizyjnymi superprodukcjami stacji HBO.Dlaczego warto powrócić do przygód Horatio Hornblowera? Przekonajmy się.
Produkcja opowiada o losach młodego midszypmena – Horatio Hornblowera – w przededniu wojen napoleońskich. Hornblower jest człowiekiem nieobytym w świecie, skrytym i nieśmiałym. Już na początku swojej kariery staje się ofiarą sadystycznego Jacka Simpsona. Co więcej, młody marynarz ma lęk wysokości i cierpi na chorobę morską. A to dopiero początek: los rzuci Hornblowera między innymi w hiszpańską niewolę czy pod rozkazy szaleńca.
Mówiąc o tym serialu trudno nie zacząć od głównego bohatera. W ciągu serii przechodzi on wielką przemianę od młodzieńca błagającego swego oprawcę o pomoc, gdy ten zostawia go na wysokości, po pragmatycznego, rozważnego dowódcę. Przemiana ta odbywa się w sposób płynny i naturalny, choć w większości przypadków kolejne odcinki opowiadają samodzielne historie związane ze sobą bardziej bohaterami niż fabułą. Odgrywający rolę Hornblowera Ioan Gruffudd jest zarówno ujmujący i budzący sympatię jak i charyzmatyczny oraz przekonujący. Wiarygodnie pokazuje zarówno niepewność swojego bohatera jak i jego zdecydowanie w kryzysowych sytuacjach.
Reszta obsady nie pozostaje w tyle. Nawet jeśli nie grają postaci wyrazistych czy psychologicznie złożonych, to aktorzy wciąż są charakterystyczni i nie zlewają się w jedno. Nie brakuje w serialu jednak postaci nie tylko ciekawych, ale też brawurowo zagranych. David Warner stworzył zarówno niepokojącą jak i budzącą współczucie kreację szalonego kapitana Jamesa Sawyera, zaś Cherie Lunghi zarówno z wdziękiem jak i patosem zagrała rolę arystokratki z tajemnicą.
Na pochwałę zasługuje też rozmach produkcji. Choć nie zabrakło tu bitew lądowych i scen zbiorowych, to szczególnie błyszczą tu bitwy morskie, ale też sceny codziennego życia na statku. Twórcy serialu nie popadają w pułapkę taniego efekciarstwa czy chaosu na ekranie, jednocześnie salwy, abordaże i starcia okrętów prezentują się iście filmowo, w telewizyjnej produkcji w tamtych czasach musiało to robić – i robi do dziś – nie lada wrażenie.
Fabularnie serial o Hornblowerze również nie zawodzi. Nie brakuje w nim nie tylko spektakularnych batalii, ale też dylematów moralnych, scen wzruszających, ale też mrożących krew w żyłach. Osadzenie historii w konkretnym okresie (wojna z rewolucyjną Francją a później wojny napoleońskie) nie pociągnęło za sobą wrzucania Hornblowera w kolejne kluczowe wydarzenia, Horatio nie spotyka na każdym kroku Napoleona, Wellingtona czy Jerzego III. To ciekawe, ale też odważne podejście do tego typu historycznej produkcji, choć oczywiście wynika ono z książkowego pierwowzoru. Warto też dodać, że serial o Hornblowerze to serial stricte przygodowo-wojenny, wątki obyczajowe są w nim ledwo zarysowane. Sądzę jednak, że przydałoby się ich rozwinięcie, mam tu na myśli głównie sprawy sercowe Hornblowera – w jego życiu miłosnym wszystko dzieje się szybko i nie pozostawia to takiego wrażenia, jak jest w przypadku warstwy przygodowej produkcji.
„Hornblower” ważny jest obejrzenia lub przypomnienia jako wciągająca, ale niegłupia, serialowa superprodukcja. Szkoda tylko, że nie zekranizowanego całego cyklu powieściowego, tym bardziej, że odtwórca głównej roli wyraził chęć zagrania w kolejnych odcinkach. Miejmy nadzieję, że postać Horatio Hornblowera zostanie kiedyś należycie przypomniana.