Bohater i meteoryt
2024-01-17Joanna Mankiewicz. Portret w zdobnych ramach
2024-01-19"Artyści w pewnym sensie są bezbronni" - z Joanną Mankiewicz rozmawia Marta Moldovan-Cywińska
MMC: Joasiu, jesteś absolwentką Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi, Wydziału Grafiki i Malarstwa. W jakich okolicznościach zaczęłaś interesować się projektowaniem graficznym?
JM: Życiowe okoliczności zmusiły mnie do zainteresowania się projektowaniem graficznym jako sposobu za zapewnienie sobie niezależności finansowej. Jako nastolatka, mając łatwość przelewania słów na papier, mimo iż otoczenie wróżyło mi karierę plastyczną, zdecydowałam się na klasę o profilu humanistycznym i swoją przyszłość wiązałam raczej z literaturą. Ale od bycia artystą wizualnym nie da się uciec! Każdy z nas ma wgrany niejako rodzaj oprogramowania, zestaw pewnych predyspozycji, które w wypadku artystów potocznie nazywamy talentem. Ale nad talentem trzeba też pracować, a ja nie miałam zaplecza liceum plastycznego, a na studia plastyczne postanowiłam zdawać będąc w klasie maturalnej. Gdy nie udało mi się dostać na akademię krakowską, postanowiłam zająć się projektowaniem graficznym. Na studia artystyczne ponownie zdawałam, gdy już miałam zdobytą pozycję zawodową pracując jako tzw. Art director, ale wymagania w tej branży się zmieniają, a ja wykonywałam zawód projektanta bazując wyłącznie na swoich zdolnościach
Dostałam pracę w pierwszej agencji reklamowej na bazie portfolio – ćwierć wieku temu czasy były takie, że doświadczenie praktyczne było cenione przez pracodawców bardziej niż wykształcenie artystyczne. Dyplom magisterski w zakresie sztuk plastycznych był moją inwestycją w przyszłość, miał mi w pewnym sensie ułatwić profesjonalne życie i rzeczywiście bez niego nie mogłabym pracować np. dla wydawnictwa „Zwierciadło” czy rozwijać kariery akademickiej.
MMC: Dyplom uzyskałaś w 2007 roku w pracowni prof. Łabęckiego na podstawie projektu gazety “Fenomen” oraz pracy teoretycznej: „Wymiana myśli artystycznej między Starym a Nowym Światem w XX w. Postawy artystyczne wobec kultur pierwotnych”. Na jakich postawach skupiłaś się przede wszystkim?
JM: To pytanie zmusza mnie do kolejnej podróży w czasie, ten dyplom został już przysypypany tak wieloma wydarzeniami: w miedzyczasie pracowałam dla wielu agencji reklamowych i wydawnictw, prowadziłam własne studio graficzne, które nazwałam JOJO studio, rozpoczęłam tzw. karierę akademicką, a przede wszystkim na kolejnych wystawach indywidualnych w Polsce i za granicą, zaczęłam prezentować swoją twórczość szerszej publiczności. Zjawisko, że artyści pracujący na innych kontynentach, nie mający ze sobą kontaktu dochodzą tych samych rozwiązań formalnych zawsze mnie fascynowało, a sztuka nowoczesna często czerpie inspiracje ze stylistyki kultur plemiennych. Chcąc zgłebić temat trafiłam na opracowanie Wiliama Rubina „Prymitywizm w sztuce XX wieku”. Ta pozycja zmieniła moje myślenie o wielkich nazwiskach - pod lupą znalazł się Piccaso, Klee, Brancusi, Nolde i inni... .
Do tamtego momentu myślałałam o nich jako o rewolucjonistach niejako intuicyjnie idących w stronę uproszczeń formy, świadomie szukajacych nowych środków wyrazu i odcinających się od odwzorywania natury, źródła ich awangardowego podejścia dopatrując się w ich geniuszu, ale w tej publikacji dotarłam do obiektów afrykańskich, oceanicznych i amerykańskich zestawionych z pracami konkretnych artystów, niejako odwzorujących sztukę plemienną. Dwa tomy wydane w języku francuskim, wymagające dość czasochłonnego tłumaczenia wciągnęły mnie na tyle, że nie zdążyłam obronić się w pierwszym terminie po skończeniu studiów. Dyplom magisterski składał się z trzech części: pracy projektowej, pracy teoretycznej (w moim wypadku z zakresu historii sztuki) i części ogólnoplastycznej – u mnie serii abstrakcyjnych obrazów olejnych zainpirowanymi teksturami na korze drzew. Na obronie swojego dyplomu magisterskiego od komisji usłyszałam: „Trzeba studiować nie tylko wybitnie, ale kończyć studia w terminie, więc nie możemy przyznać wyróżnienia, na które ten dyplom zasługuje”.
MMC: W Akademii WIT prowadzisz zajęcia z liternictwa, typografii oraz projektowania graficznego. Jakie wartości niesie dla Ciebie praca ze studentami?
JM: Kontakt z młodymi ludzmi, wprowadzanie ich w świat dizajnu, rozwijanie ich kreatywności i potencjału to duże wyzwanie, ale też ogromna satysfakcja, szczególnie jeśli pracuje się ze zdolnymi ludźmi, a z takimi mam do czynienia. Projektowanie graficzne jest dziedziną sztuki określanej co prawda jako użytkowa, ale w dzisiejszych czasach, przy rosnących wymaganiach klientów, grafik musi być artystą i jeśi ma tworzyć ciekawe projekty w przyszłości, powinien nie tylko mieć wiedzę techniczno-warsztatową w wielu dziedzinach projektowych, ale też wykazywać się nieustanną gotowością do kreowania nowych form i trendów, powiązaną z dużym poczuciem estetyki, idącej w parze z uwrażliwieniem zarówno na kształt całościowy, jak i detal projektu. I nie ma znaczenia czy narzędziem pracy jest ołówek, stalówka czy szeroko pojęte oprogramowanie graficzne komputera.
MMC: Czy mogłabyś odnieść się do wypowiedzi Krzysztofa Zanussiego: „Gdy zaczynałem studia w Filmówce, przychodziłem tam ze świata akademickiego, więc czułem się lepszy i miałem wobec środowiska artystycznego różne uprzedzenia. Z biegiem czasu one niemal całkowicie zanikły. Powiem wręcz panu, że – wbrew pozorom – artyści są dużo bardziej moralni niż na przykład naukowcy, politycy czy przemysłowcy. Rywalizacja pomiędzy nimi jest bardziej fair, czuć większą wspólnotę”. (Piotr Czerkawski, Drżące kadry. Rozmowy o życiu filmowym w PRL-u, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019, s. 173)
JM: Bycie artystą wiąże się często z byciem osobą nadwrażliwą, ta nadwrażliwość pozwala tworzyć, potrafi jednak też być dużym obciążeniem psychicznym, chociaż z reguły wyczula na różne przejawy krzywdy ludzkiej i niesprawiedliwości społecznej, ale z drugiej strony może objawiać się także egoistycznym skupieniem na własnej osobie. Artyści w pewnym sensie są bezbronni - brak zewnętrznej skorupy ochronnej powoduje przepuszczalność emocji i przewrażliwienie osobowości artystów, które może wiązać z byciem człowiekiem bardziej moralnym, ale nie przypisywałabym tej cechy wszystkim artystom jako stałego przymiotu, odbierając ją pozostałym środowiskom. Myślę, że szeroko pojęta moralność to cecha indywidualna każdego człowieka.
MMC: Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Autorką pracy towarzyszącej rozmowie jest Joanna Mankiewicz.
Fotografia zewnętrzna - Pixabay