Dr Katarzyna Jachimowicz. Portret na tle fiordów
2024-01-21Dr Bawer Aondo-Akaa odkrywa miejsce związane z Leonardo da Vinci
2024-01-23"Być lekarzem wiernym etyce katolickiej" - z dr Katarzyną Jachimowicz rozmawia Marta Moldovan-Cywińska
MMC: Lekarze to jedyna grupa zawodowa, która od wieków kieruje się etyką Hipokratesa. Czy w związku z tym obowiązuje wszystkich takie same rozumienie wartości życia ludzkiego od
poczęcia do śmierci?
KJ: Refleksja nad etyką w zawodzie lekarza ma długą tradycję już od czasów starożytnych.
Najpełniej wyraża to przysięga Hipokratesa. W swojej pierwotnej formie brzmiała: «Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy. Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją. Do jakiegokolwiek wejdę domu, wejdę doń dla pożytku chorych, wolny od wszelkiej chęci krzywdzenia i szkodzenia, jako też wolny od pożądań zmysłowych,
jak względem niewiast jak mężczyzn, względem wolnych i niewolników. Cokolwiek bym podczas leczenia czy poza nim w życiu ludzkim ujrzał czy usłyszał, czego nie należy rozgłaszać, będę milczał, zachowując to w tajemnicy.» Tekst przysięgi wyraża odpowiedzialność lekarza za pacjenta, nakaz dochowania tajemnicy zawodowej oraz wyraźny zakaz pozbawiania życia kogokolwiek, w tym nienarodzonych dzieci.
Lekarze posiadali już wtedy rozległą wiedzą i mogli ja wykorzystać zarówno do leczenia jak i do pozbawiania życia. Kodeks lekarski wyraźnie sprzeciwiał się tej drugiej ewentualności.
Obecny kształt przysięgi lekarskiej przybrał następującą formę:
”Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam: obowiązki te sumiennie spełniać; służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu; według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek; nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego; strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych; stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić. Przyrzekam to uroczyście!
Współczesna wersja przysięgi nie wyraża już tak jasno sprecyzowanego stanowiska co do szacunku do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Pierwotna ludzka intuicja ze życie ludzkie jest święte, została tu rozmyta, a to stwarza możliwość wielorakich interpretacji. Dlatego też nie wszyscy lekarze mają takie same zrozumienie wartości ludzkiego życia.
MMC: Dlaczego kwestia ochrony życia nienarodzonych budzi tak skrajne emocje w środowiskach medycznych na świecie?
KJ: Obrona życia nienarodzonych dotyka bardzo osobistej i intymnej sfery człowieka. Dziecko jest owocem aktu seksualnego mężczyzny i kobiety, ale okoliczności w których to przebiega mogą być tak rożna jak różna jest historia każdego człowiek.
Z jednej strony może to być kochająca się rodzina, otwarta na nowe życie, z drugiej strony wiele sytuacji w których poczęcie jest nieplanowane, przypadkowe, niechciane. a nawet dokonane wbrew woli kobiety.
Odpowiedzialność za nowe życie wiąże się z wieloma obowiązkami przez wiele lat i ten fakt może być radosny dla jednych, ale przytłaczający dla innych.
Największe konsekwencje ponosi matka. To jej ciało będzie się zmieniać w czasie ciąży, to ona będzie narażona na trudy porodu i wszelkie zagrożenia dla zdrowia związane z ciążą i porodem. Na wiele z tych wyzwań może być ona po prostu nie gotowa. Może też być nie gotowy ojciec dziecka, ale jego wybór jest innej natury. W sytuacjach trudnych łatwo jest ulec pokusie, że rozwiązaniem jest pozbycie się dopiero co poczętego życia. Bo to przecież jest tylko zarodek, zlepek komórek a usuniecie go rozwiąże wiele problemów. Takiej myśli może przyświecać chęć wspierania wolności kobiety i myśl, że to jest jej ciało i jej wybór. Prawo do aborcji może się wtedy wydawać prawem do wolności, a obrona tego prawa może wzbudzać skrajne emocje. Wszystko co tej wizji będzie się sprzeciwiało będzie przedmiotem zażartej dyskusji.
Ponieważ zabijanie człowieka w majestacie prawa, budzi sprzeciw, próbuje się zmienić definicje od kiedy poczęty człowiek jest człowiekiem. Używa się określeń” zarodek”, „embrion”, „płód”, zamiast „dziecko”, „człowiek”, „syn” czy „ córka”. Próbuje się dyskutować jakie organy muszą być rozwinięte i w jakim stopniu, by żyjąca istota zasłużyła na miano człowieka. Czy granica jest istnieje bijącego serca? rozwinięty mózg? Zdolność do reagowania na bodźce i czucie bólu?
W wielu krajach granica aborcji na życzenie jest w 12 tygodniu ciąży. Wtedy dziecko ma już bijące serce, funkcjonujący mózg oraz odczuwa ból (odczuwanie bólu wg najnowszych badan można udowodnić od 6 tygodnia życia.)Jeszcze gorzej jest, gdy aborcję można wykonać w późniejszym czasie, niekiedy nawet tuż przed porodem. Tworzy się wykazy chorób dziecka stanowiących uzasadnienie do aborcji. Tak oto z jednej strony widzimy naocznie na coraz doskonalszych aparatach, że ten ktoś w łonie matki ma wyglądać jak człowiek a równocześnie próbujemy uzasadnić
prawo do zabicia tego człowieka. To musi budzić skrajne emocje. Ja bym jeszcze popatrzyła na aspekt emocjonalny. Wiele razy rozmawiałam tutaj w Norwegii z kobietami po aborcji. One powtarzają jedno: w momencie wyboru czuły się bardzo samotne. Każdy z ich bliskich mówił, że to jej wybór i to zaakceptują. Jednocześnie niewiele dostawały wsparcia w sytuacji, gdyby jednak zdecydowały się nad dziecko. Panuje jakieś powszechne przekonanie, że skoro to jej ciało i jej wybór, to należy ją z tym zostawić samą.
Mówię o sytuacji w Norwegii, gdzie aborcja jest dozwolona do 12 tygodnia ciąży na życzenie. Zdania psychologów co do istnienia zespołu proaborcyjnego też są podzielone. Oficjalne takie zjawisko nie istnieje. Tymczasem są badania, przeprowadzone zresztą w Norwegii i publikowane w światowej prasie, wg których ok 20 kobiet po aborcji ma objawy zespołu stresu pourazowego. One konsekwencje aborcji przezywają przez resztę życia, w sposób mniej lub bardziej uświadomiony. Ponieważ oficjalnie nie istnieje związek między aborcją o problemami psychicznymi, nie mogą one uzyska profesjonalnej pomocy.
MMC: Co to znaczy być lekarzem wiernym etyce katolickiej w naszych czasach?
KJ: Ja bym zaczęła od dyskusji nad etycznym znaczeniem pracy jako takiej. Jan Paweł II w encyklice Laborem exercens pisał o godności pracy ludzkiej.
Przedstawiał pracę jako uczestniczenie w dziele stwórczym Boga. Tu musimy sobie zadać pytanie. Jeśli w pracy mam współuczestniczyć w dziele stworzenia, to czy w ramach tej samej pracy mogę robić coś co przeciwstawia się woli Stwórcy?
Wierność etyce katolickiej w pracy to w pierwszej linii rzetelne wykonywanie swoich obowiązków, ale również patrzenie na ile są one w zgodzie z naszym sumieniem. W pracy musimy wypełniać polecanie przełożonych oraz być w zgodzie innymi przepisami, etyka zawodowo, prawami człowieka itd. Czasami jest jednak tak, że to co prawnie dozwolone, jest w sprzeczności z moim własnym kodeksem moralnym, wynikającym z nauki Kościoła katolickiego.
Na taką okoliczność istnieje możliwość na powołania się na klauzulę sumienia. To jest taki moralny wentyl bezpieczeństwa dający możliwość odmowy obowiązku pracy ze względu na obiekcje natury moralnej. Równocześnie mam jako lekarz obowiązek brać pod uwagę prawa pacjenta. Na ile moje prawo do pracy w zgodzie z moim sumieniem wpływa na pacjenta, który może się kierować zupełnie innym systemem moralnym. Jak mam działać w zgodzie z własnym sumieniem nie naruszając wolności drugiej osoby. W przypadku aborcji dyskusja jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo w rozważaniu etycznym trzeba wziąć pod uwagę trzy osoby, pacjentkę, lekarza oraz dziecko w łonie matki. Każda z tych trzech stron może mieć inny punkt widzenia. Po pierwsze poczęte dziecko, które ma prawo do życia i które nie ma możliwości wyrażenia swojego zdania. Jeśli lekarz odwołuje się do nauki chrześcijańskiej, usuniecie ciąży jest dla niego przekroczeniem 5 przykazania. Co więcej, Kościół nakłada ekskomunikę na lekarza za współdziałanie w aborcji. Matka może mieć również ważne powody do przerwania ciąży zdrowotne, ekonomiczne, psychologiczne, itd. Dalej dylemat dotyczy zakresu działań, które powoduje konflikt sumienia. Nie ulega wątpliwości ze bezpośrednie wykonanie zabiegu przerywania ciąży jest przekroczeniem zakazu nie zabijaj. Co zaś powiemy o asystowaniu do takiego zabiegu, przepisaniu leków
wywołujących aborcję farmakologiczną?
Co powiemy o pracy farmaceuty wydającego taki lek, lekarza rodzinnego piszącego skierowanie na aborcję (w Norwegii kierowanie na aborcję należy do obowiązków lekarza rodzinnego). Która z tych czynności jest uczestniczeniem w aborcji a która a już nie? Należałoby się zastanowić nad oceną moralna hormonalnej antykoncepcji i tabletki dzień po. Część działania tych leków polega na zapobieganiu zagnieżdżeniu się zarodka we wczesnym stadium rozwoju. Jest to działanie prowadzące do śmierci już poczętego życia. Jak wygląda moralna ocena takiej procedury, gdy stwarza ona warunki do zabicia dziecka, gdyby się poczęło, ale samo w sobie nie jest aktywnym wykonaniem aborcji. Medycyna dostarcza nam coraz to nowych wyzwań, a co za tym idzie potrzebę etycznej oceny nowych sytuacji. Trwa dyskusja nad eutanazją. Poszerzają się możliwości diagnostyki prenatalnej. Wchodzą zagadnienia dysforii płciowej i dylemat czy i jak ingerować w pierwotny biologiczny plan człowieka. Myślę że bycie lekarzem wiernym etyce katolickiej oznacza poszerzanie swojej wiedzy i bycie wyczulanym na etyczne aspekty swoich działań.
MMC: Byłaś pierwszym lekarzem w Norwegii, którego zwolniono z racji ... sumienia. Dlaczego tak szokujące zdarzenie miało miejsce?
KJ: Byłam pierwszym lekarzem, w Norwegii który dostał wypowiedzenie z pracy z tego tylko powodu ze powołując się na klauzulę sumienia. Pracowałam w Norwegii jako lekarz rodzinny i od początku mojej pracy przedstawiałam sprawę bardzo klarownie. Nie chce
kierować na aborcje i nie chce stosować środków antykoncepcyjnych o działaniu wczesnoporonnym. Moje warunki zostały zaakceptowanie, co było zresztą zgodne z ówczesnymi przepisami. Ja ze swojej strony starałam się zorganizować prace tak, żeby nie naruszać praw pacjenta, np. miałam umowę z kolegami z tej samej przychodni, że przyjmują moje pacjentki. To wszystko funkcjonowało bez zarzutu do 2015 roku, kiedy to klauzula sumienia stała się nielegalne. Powodem było domniemanie ze lamie to prawa pacjenta i utrudnia pacjentkom dostęp do świadczeń.
W Norwegii było wówczas zaledwie 16 lekarzy rodzinnych powołujących się na klauzulę sumienia na ok. 4000 wszystkich lekarzy rodzinnych. Kiedy zmieniono przepisy, ja dostałam wybór: czy wycofuję się z klauzuli sumienia czy rezygnuje z pracy. W sąsiedniej przychodni było dwóch lekarzy, którzy zwolnili się sami z tego samego powodu i znaleźli sobie inna prace. Oczekiwano, że ja zrobię podobnie. Ja nie chciałam napisać wypowiedzenia z pracy, gdyż nie uważałam zaistniały stan prawny za jawne łamanie praw człowieka do wolności sumienia. Proponowana mi nawet gratyfikacje finansowa za dobrowolne odejście. Zgodnie z przewidywaniami poskutkowało zwolnieniem mnie przez zarząd gminy, gdzie pracowałam.
Sytuacja była szokująca z wielu powodów. Norwegia bardzo wysoko sobie ceni przestrzeganie praw człowieka. To przecież tutaj jest komitet noblowski rozdzielający pokojowe nagrody Nobla. Norwegia jest krajem wielokulturowym, gdzie dużo się mówi o tolerancji dla różnych kultur i narodowości. Moja kultura, opierająca się na wartościach katolickich, nie została tutaj zaakceptowana. I nie zawaham się nazwać tego dyskryminacją.
Równocześnie dostałam dużo pomocy od Norwegów, dla których są ważne chrześcijańskie wartości. Stanęło za mną murem Chrześcijańskie Stowarzyszenie Lekarzy Norweskich. To byli protestanci i to było dla mnie przeżyciem jedności ponad podziałami, gdy chrześcijanie różnych denominacji byli w stanie współpracować razem w obronie życia. Dla nich też to było ważne, mieli takie same odczucia jak ja, ze chrześcijańskie wartości są metoda salami, milimetr po milimetrze usuwane z życia społecznego. Dużo pomocy dostałam tez z Polski. Zaowocowało to tym, że byłam wstanie pokryć koszty sądowe. Ta historia skończyła się przejściem przez wszystkie etapy norweskiego sadownictwa i wygraniem w Sądzie Najwyższym w Norwegii. Sąd przyznał mi rację, że moje zwolnienie było niezgodne z prawem.
MMC: Czy postęp techniczny ma wpływ na regresję w postawach etycznych różnych grup zawodowych?
KJ: Nie czuje się ekspertem w tej dziedzinie. Mogę podzielić się tylko własną obserwacja na podstawie wieloletniej pracy jako lekarz rodziny, a obecnie psychiatra i psychoterapeuta. Następuje jakaś pulweryzacja społeczeństwa, rozerwanie podstawowych więzi. Ludzie mają coraz większe problemy relacyjne i wiele ich cierpień ma tam swoje źródło. Rozwój techniczny nie ułatwia procesów reparacyjnych. Sieci społecznościowe dają złudne wrażenie przynależności i relacji. W zawodach medycznych jest tez coraz więcej technicyzacji i kontakt z żywym człowiekiem zastąpiony jest kontaktem z różnymi urządzeniami, gotowymi kwestionariuszami, e-kursami do psychoterapii, a nawet kontaktem ze sztuczną inteligencją. To redukuje relacje lekarz pacjent do technicznych procedur. W tych warunkach coraz trudniej jest otworzyć się na etyczną refleksję. Bo ona zakłada możliwość popatrzenia na sytuacje z wielu stron, a to nie wydarzy się bez dialogu oraz empatycznego słuchania siebie nawzajem.
MMC: Jaki jest status/pozycja społeczna lekarza w Norwegii?
KJ: Chyba tak jak wszędzie, lekarz jest zawodem zaufania publicznego. W porównaniu z Polską system opieki medycznej jest bardziej spójny i ustrukturyzowany. Lekarze rzeczywiście maja możliwość pomocy pacjentom, skierowania na odpowiednie badania czy leczenie, a to wzmacnia wzajemne zaufanie.
MMC: Jedynym z okrutnych kryteriów naszej cywilizacji jest "kryterium przydatności", toteż lekceważąco są traktowanie działania lub nawet ludzie, którzy "zysku nie przynoszą".
Co nas zatem czeka?
KJ: To bardzo dobre pytanie. Tak, obecna technika stwarza możliwości do projektowania dzieci. Tak aby były zdrowe, mądre i użyteczne dla społeczeństwa. Można począć dziecko metodą in vitro, przeprowadzić badania genetyczne i wybrać tylko te dzieci, które spełniają wybrane kryteria. Można tez zmodyfikować ich materiał genetyczny. Coś, co stanowiło nadzieje na uwolnienie ludzkości od ciężkich chorób wrodzonych, staje się pokusa do projektowania idealnych ludzi.
Obecnie w Norwegii wprowadzono program powszechnego screeningu dla kobiet w ciąży w celu wczesnego wykrycia wad wrodzonych. Jedyną „terapię”, która im się proponuje jest propozycja aborcji. Zaczyna to niebezpiecznie ewaluować w kierunku sugestii aborcji, nacisku a nawet moralnego przymusu. Matki czują się niemal przymuszone do pozbycia się dziecko, żeby nie było one obciążeniem dla społeczeństwa. Głośna była historia gdy dzieciom z zespołem Edwardsa odmówiono pomocy medycznej po urodzeniu, a ich matki poddano silnej presji psychicznej podczas ciąży.
MMC: Jakie słowa skierowałabyś do polskich obrońców życia?
KJ: Nie czuje się specjalnie uprawniona do kierowania słów pod adresem obrońców życia. Każdy robi to co potrafi i na ile potrafi. Parafrazując św. Ignacego z Loyoli: zrób co możesz, Bóg zrobi co nie możesz. Ale skoro już zostałam wyrwana do odpowiedzi, to chciałabym podzielić się jedną refleksją. Miałam trudne chwile, gdy straciłam pracę i musiałam swoje życie zawodowe zaczynać od nowa. Pierwsza myśl, która mi przyświecała było to, że takich spraw, gdy w grę wchodzi konflikt między cywilizacja śmierci i cywilizacja miłości, nie wygrywa się na argumenty. Ja używałam wszelkich logicznych argumentów podczas wielu rund rozmów z moim byłym pracodawca. To nie było słyszane i brane pod uwagę, jakby logika i prawda straciły swoja moc działania.
Towarzyszyły mi słowa ks. Jerzego Popiełuszki «nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj.” Ja wtedy nie miałam pomysłu jakie w tym całym zamieszaniu może być dobro. Przyszła mi myśl ze to minimum co mogę zrobić to przebaczenie oraz to, że Bóg kocha nas tak samo jak naszych przeciwników i ze Jemu zależy tez na tej drugiej stronie. To mi chyba pozwoliło przejść przez to wszystko ze spokojem w sercu. Patrząc wstecz myślę, że wzięcie to w takiej perspektywie było dla trudniejszym zwycięstwem niż zwycięstwo w sadzie najwyższym. Bo wszelkie zło rodzi się w sercu człowieka i tam należy prowadzić walkę.
MMC: Dziękuję za rozmowę.