Za kulisami historii: Różokrzyżowcy
2023-02-25Constantin Noica: „Avem o cultura. Cum procedam?”
2023-02-28Jak być artystką interdyscyplinarną piątego wymiaru w... Belgii? Z Ingą Falkowską rozmawia Marta Cywińska
Marta Cywińska: Kiedy spotkałyśmy się w Brukseli moja pierwszą myślą było: „Inga jest inkarnacją poezji”. A Ty, jak siebie postrzegasz w świecie sztuki?
Inga Falkowska: Doskonale pamiętam Marto nasze pierwsze spotkanie. Do zaprezentowania własnej twórczości zgłosiło się wówczas wielu poetów, a Ty zasiadałaś w jury. Nie było mnie nawet na liście osób, które brały udział w konkursie. Swój udział zainicjowałam w ostatniej chwili.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu zostałam wyróżniona. Myślę, że w skrócie tak wygląda cała moja twórczość. Powstaje ona pod wpływem silnych emocji, które towarzyszą danej chwili Nie istotne jest to w jakiej formie zostaną wyrażone w sztuce. Czy będzie to malarstwo, poezja, instalacje, projekty biżuterii, performance, który często towarzyszy mi podczas moich wystaw, czy moje teatralne kukiełki. Najważniejsze jest to w jaki sposób jestem w stanie je przekazać.
Marta Cywińska: Ingo, jest artystką interdyscyplinarną. Czy jesteś bardziej poetką czy malarką? Projektantką czy autorką instalacji artystycznych?
Inga Falkowska: Nigdy nie planuję z góry moich działań np. dzisiaj będę malować, jutro pisać a po jutrze zaprojektuję i wykonam naszyjnik to nie tak to działa. Każde ludzkie życie jest fascynującą historią pełną przeżyć różnego wymiaru od tych najbardziej przyjemnych do cierpienia i bólu. W trakcie trwania tej ciekawej podróży jaką jest życie. Na naszej drodze spotykamy wielu ludzi czasami są oni dla nas inspiracją, czasami kolejną lekcją do przerobienia i wyrażenia jej chociażby w poezji, malarstwie instalacjach czy innych projektach artystycznych. Życie daje nam również wiele możliwości przemieszczania się i obcowania z naturą - kreatywność pragnienie do własnej indywidualnej interpretacji otaczającego nas świata. Sztuka jest dla mnie nieodzownym aspektem życia jak trzy żywioły - powietrze, ogień i woda.
Można by było również zadać pytanie dla czego trzy? Odejmując chociażby jeden z nich nic nie mogłoby prawidłowo funkcjonować. Kreatywność nie jest tym co ogranicza, a wręcz przeciwnie jest boginią otwartego umysłu, poszukującą wciąż nowych rozwiązań, cechuję ją pewna elastyczność w obliczu przeciwności losu.
Dla mnie osobiście sztuka a raczej jej forma wyrażania, jest rodzajem rozwoju osobistego niezależnie od tego czy jesteśmy jej twórcami, czy też odbiorcami. Zmusza nas do analizy myślowej, zadawania pytań i udzielania na nie odpowiedzi, co sprawia, że zachowujemy sprawny, świadomy umysł, gotowy do poszukiwania wciąż nowych rozwiązań.
Marta Cywińska: Jesteś też założycielką Wherenowhere Art Gallery w Brukseli. W jakich okolicznościach powstała i jaki jest jej profil?
Inga Falkowska: Byłam założycielką pierwszej niepodległej galerii artystycznej Wherenowhere w Brukseli, którą prowadziłam wraz z moim ex małżonkiem. Jej założeniami było zrzeszenie artystów z całego świata niezależnie od religii oraz kultur z których się wywodzą. W galerii odbywały się różnego typu wystawy obrazów, spotkania autorskie występy teatralne oraz koncerty muzyczne Napisałam w czasie przeszłym, ponieważ zawiesiłam działalność, że względu na pewne wydarzenia losowe. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze do niej powrócę, wychodząc z założenia, że nic nie dzieję się z przypadku.
Myślę, że czasami należy zamknąć pewien rozdział życia, by móc otworzyć nowy i podążać z zaufaniem w nieznane, odejść od tego co nam już nie służy. Stanie na peronie i patrzenie jak odjeżdża pociąg nic nie zmieni i tak nie będziemy wstanie go dogonić, czas rządzi się własnymi prawami.
Marta Cywińska: Twój projekt Piąty WYMIAR to niezwykłe połączenie instalacji i fotografii. Skąd czerpałaś inspirację?
Inga Falkowska: Inspiracją to stworzenia piątego wymiaru była panującą sytuacją na świecie. Rozprzestrzeniająca się w zawrotnym tempie pandemii śmiertelnego wirusa COVID- 19, ogromne zanieczyszczenie środowiska, ocieplenie klimatu, kryzys gospodarczy i moje wieloletnie małżeństwo, które zawaliło się jak domek z kart. Jako myśl przewodnią postawiłam myśl wybitnego, starożytnego filozofa - Platona. A mianowicie założenie, że istnieje jedna prawda, w ponadczasowym dziele jakim jest alegoria Jaskini Platona. Brakowało mi tylko odpowiednich narzędzi do podjęcia tego wyzwania.
Kolejną inspiracją był flamandzki artysta Albert Vangerven - malarz, rzeźbiarz, którego miałam zaszczyt poznać na jednej z wystaw w galerii Riverenhow w Deurne w późniejszym okresie mieliśmy dużo wspólnych wystaw jako iż należeliśmy do tej samej grupy artystycznej o nazwie "Kunst Expres", miałam więc możliwość by dobrze zapoznać się z pracami artysty.
Zafascynował mnie sposób w jaki powstawały jego dzieła, jak umiejętnie potrafił łączyć ze sobą materiały recyklingowe z których zawsze korzystał. Stwierdziłam, że jest to bardzo dobry sposób przekazu i tak powstały pierwsze moje instalacje. Pomiędzy instalacjami Alberta i moimi istnieje jednak ogromna różnica. Pracę Alberta cechuje forma, moje natomiast treść w nich zawarta.
Realizacja projektu odbyła się przy współpracy z Aleksandrą Rowicką, bardzo dobrą fotograf. Każda instalacja została sfotografowana w kolorze czarno - białym dzięki czemu zyskała na odbiorze wielowymiarowym i stąd wzięła się nazwa -" Piąty wymiar" po angielsku nazwa brzmi bardziej enigmatycznie : 5th dimension.
Wielokrotnie zdarzyło się nam, że ze względu na tematykę w nich poruszaną odmawiano nam wystaw, uznając ją za zbyt odważną. Pomimo iż celem „piątego wymiaru” (5th dimension) nie było narzucanie żadnych ideologicznych treści. Przedstawione realne sceny, miały na celu pobudzić odbiorcę do zadania sobie pytania co jest dla mnie prawdą?
Marta Cywińska: Twoje instalacje są zbudowane z przedmiotów pochodzących z recyklingu i przedmiotów używanych. Czy nie boisz się przeciwwagi… odtwórczości w twórczości?
Inga Falkowska: Dużo emocji wywoływała instalacja przestawiająca samolot pełen trupich czaszek, gospodarka ubrana na czarno w zawoalowanym kapeluszu w postaci lalki strzelającej do siebie z armaty. "Amortalite " suchy korzeń pięknej orchidei, pochodzący z mojego ogrodu pomyłkowo wycięty przez ogrodnika, podłączony do specyfików chemicznych, rurek i próbówek. Zdjęcie to zostało zaprezentowane na konferencji Broto Art'Climate-Siance w USA w 2021 roku. Nasza współpraca zaowocowała pięknym wydaniem albumu w języku angielskim.
Nie boję się przewagi twórczości w odtwórczości i odwrotnie, ponieważ głównym założeniem 5 wymiaru jest nie forma, lecz treść.
Marta Cywińska: Kolorem, z którym identyfikują Cię odbiorcy jest… turkusowy. Jakie znaczenie symboliczne mu przypisujesz?
Inga Falkowska: To prawda, często jestem kojarzona z turkusem. Nietrudno również zauważyć, że kolor ten dominuje w moich pracach malarskich. Turkus jest tonem, który na skali barw znajduje się pomiędzy niebieskim a zielonym jest to spokój błękitu i wzrost zieleni.
Jest dla mnie symbolem równowagi a jednocześnie odwagi jako iż kojarzy się z oceanem jego siłą i jego głębią.
Marta Cywińska: Twoją pasją jest także teatr. W jaki sposób Twoja twórczość związana z lalkarstwem ożywia go i zmienia?
Inga Falkowska: Moja pasja lalkarska pojawiła się od niedawna, a dokładnie od pierwszych warsztatów dla dzieci, które zorganizowałyśmy wraz ze wspaniałym muzykiem kompozytorem - Mayą Maklakiewicz równo dwa lata temu.
Postanowiłyśmy wprowadzić dodatkowo do naszych zajęć teatrzyk dla dzieci. Wówczas zauważyłam z jaką łatwością wchodzę w różne rolę imitując głosy kilku osób oraz jak lekko przychodzi mi improwizacja. Celem zajęć było połączenie sztuki plastycznej z muzyką. Projekt niestety nie rozwiną się. Maya po ukończeniu doktoratu opuściła Belgię i wyjechała do Meksyku.
Obecnie pracuję w Szkole Polskiej im. Wisławy Szymborskiej w Leuven. Praca ta daje mi możliwość kontynuacji nowej pasji a jednocześnie dalszego rozwoju.
Każda wykonana przeze mnie kukiełka ma swój charakter. Pracując nad jej powstawaniem jednocześnie tworzę dla niej rolę. To niesamowite jak funkcjonuje umysł człowieka. Patrzę na nie jak na żywe istoty. Myślę, że gdybym nie przypisała im odpowiednich cech charakteru niczym nie różniłyby się od innych szmacianych lalek.
Marta Cywińska: „Artysta, prawdziwy artysta, a nie przeintelektualizowany młynek mielący automatycznie wszystkie możliwe wariacje i permutacje, nie powinien bać się cierpienia” – powiedział niegdyś Witkacy. Czy zgadasz się z nim?
Inga Falkowska: Zgadzam się w zupełności z Witkacym wychodząc z góry z założenia, że prawdziwy artysta cierpi na nadwrażliwość, czuje 3 razy więcej, widzi i słyszy 3 razy więcej. dzięki tejże wrażliwości jest wstanie przekazać te uczucia w twórczości pomimo osaczającego nas coraz bardziej konformizmu
konsumpcyjnego rozleniwiającego umysł przeciętnego człowieka zaprogramowanego medialnie na odrzucanie wszelkich informacji wychodzących spoza wymaganych kadr. Pod warunkiem, że artysta sam nie okaleczy się ograniczaniem do wszczepionych idei i pojęć.
Pozwól Marto, że również zakończę ten miły wywiad rozwijając cytat Witkacego o kolejną jego myśl z którą w zupełności się identyfikuję. „Artysta ograniczony do paru elementów codziennego życia, wypranego z wszelkiej dziwności przez automatyzacje i niemyślenie o rzeczach wiecznych, będzie duchowym kaleką i nic mu nie pomoże, choćby mieszkał w Sydney czy w Paryżu, bo na to, aby zużytkować w sposób twórczy otoczenie, trzeba mieć w sobie odpowiednie środki myślowe”.
Marta Cywińska: Serdecznie dziękuję za rozmowę.