Stefan Dziekoński: Kilka słów o „Liberty’s Kids”
2024-08-02Drabina Jakubowa w Brańszczyku
2024-08-03Agnes von Krusenstjerna: Dziecko
Było sobie raz dziecko. Powietrze mu wkoło śpiewało. Niewidzialne struny odgrywały tysiące melodii. Dorośli nie słyszeli pieśni. Lecz dziecko unosiło głowę i się uśmiechało. Melodia szła wprost z niewidocznej, tajemniczej przestrzeni. Ktoś złożył pocałunek na dziecięcym czole. Dlatego świeciło na biało. Różowy policzek pożyczył kolor muszelek z plaży, po której biegają bose anioły. Blask w oczach zapaliły gwiazdy.
***
Lata mijały, a człowiek wyciągnął rękę i schwytał dziecko. A wtedy dobre i złe impulsy rozpoczęły w nim dziwną grę.
***
Dziecko zlękło się bardzo i chciało zawrócić. Lecz gdy ruszyło głową, gapiły się nań groźne twarze, a głosy mruczały: „Po co się kłócisz? My też idziemy przed siebie. Nikomu nie wolno zawrócić”. Deptali dziecku po piętach, więc nie mogło przystawać.
***
Wkrótce zniknęło poczucie strachu. Człowieka, który kiedyś był dzieckiem, dopadła żarliwość innych. Też chciało do przodu. Z pewnością majaczy tam jakiś cel.
***
„Dlaczego to robię?”, myślał znienacka. Mogło to być o czynie dobrym albo o złym. Motyle skrzydło łagodnie głaskało serce. Wtedy człowiek przypominał sobie inny czyn, daleko w przeszłości, w dzieciństwie. Ach, to piękne, beznadziejne życie, które porusza się w kółko.
***
Mimo to człowiek szedł dalej, wypełniony myślą o tym, co czeka go tam w oddali. Czy się nauczył czegoś po drodze? Och, wiele. Pracował, dążył, kochał i cierpiał. Spotkały go wszelkie bolączki i radości życia. Wielkie szczęście i wielki smutek! Ledwie łzy wyschły, a już się uśmiecha. Szybko zrozumiał towarzyszy podróży, dążących z nim ku celowi w oddali.
***
I człowiek dotarł do końca drogi. Przed oczami objawił mu się nieskończony bezkres. Na ziemi leżały martwe ciała. Ciało przy ciele, członki pozbawione życia, sine usta, otwarte, popękane oczy. Był to widok potworny. Lecz powietrze nad martwymi ciałami poruszało się, drgało przełamane oślepiającym światłem z otwartego nieba.
***
Teraz to dostrzegł… To motyle. Z martwych ciał, z serc, których bicie ustało, wyfruwały motyle. Przez całą długą wędrówkę kryły się przy ludzkich sercach, a teraz wzlatywały uwolnione. Ich przepiękne skrzydła wypełniały powietrze.
***
Powolny ruch miliona motyli rozbrzmiewał kruchą, nuconą melodią. Człowiek, który kiedyś był dzieckiem, nasłuchiwał. Rozpoznał ją. Z wolna opadł na ziemię. Ciało zesztywniało, oczy pękły. Z serca, które zatrzymało niestrudzone bicie, wyfrunął motyl.
***
Człowiek, który kiedyś był dzieckiem, przypominał sobie. Działanie człowieka często było powtórzeniem tego, co zrobił kiedyś jako dziecko.
Tłumaczenie J. Czechowska
(Cytaty pochodzą z opowiadania "Zdarzyło się po drodze")
Źródło: WolneLektury.pl