Guillaume Apollinaire: [Nim próg przestąpiłem celi…]
2024-04-07Dr Bawer Aondo-Akaa: Okiem konserwatysty (odcinek 9- specjalny)
2024-04-07Hanna Szymerska: Herbert na Węgrzech
Zbigniewa Herberta przedstawiać nie trzeba. Zazwyczaj jego postać przewija się w kontekście wielkich literatów XX-wiecznej Polski, inspiracji antykiem oraz niezłomności wobec komunistycznego terroru. Mało kto jednak wie, że poeta związał się w pewien sposób również z Węgrami. I to nie tylko za sprawą wiersza Węgrom.
Z liceum pamiętamy, że Herbert przed 1956 pisał do szuflady. 1956 przyjęło się określać mianem roku odwilży. Nie wszędzie jednak 1956 był powodem do szczęścia. Niewiele ponad pół roku po śmierci Słońca Narodów krew polała się na Węgrzech. Październik 1956 oznaczał dla Węgrów rzeź na ulicach Budapesztu, dla (niektórych) zachodnich komunistów moment przejrzenia na oczy, czym marksizm jest a dla Polaków moment solidarności z zaatakowanymi przez radzieckie wojska bratankami. Nasi rodacy chętnie oddawali krew dla powstańców znad Dunaju, organizowali zbiórki i nie przyjęli narzuconego przez cały blok wschodni określenia kontrrewolucja (ellenforradalom) na antykomunistyczne powstanie węgierskie. Także Herbert nie pozostał obojętny. To właśnie wtedy powstał wiersz Węgrom wydany w drugim tomiku Hermes, Pies i Gwiazda.
W 1957 Herbert wyjeżdża na pierwszą zagraniczną podróż za pieniądze ze stypendium ZLP, ale nie na Węgry. Wyrusza natomiast do Francji, Austrii i do Włoch. Trzy lata później zrywamy owoce tej podróży czyli tom Barbarzyńca w Ogrodzie. Pierwsze tłumaczenia poezji Zbigniewa Herberta na język węgierski pojawiły się już w połowie lat sześćdziesiątych, a ich autorką była Grácia Kerényi, członkini ruchu oporu więziona podczas wojny w Auschwitz, gdzie nauczyła się języka polskiego.
Swoim zainteresowaniem twórczością Herberta zaraziła swojego rodaka, wybitnego poetę i tłumacza Sándora Weöresa, którego lata później Zbigniew Herbert miał możliwość poznać osobiście. Spotkanie dwóch pisarzy stało się dla nich źródłem wzajemnej inspiracji: Herbert tłumaczył z niemieckiego przekładu kilka wierszy Węgra słynącego niełatwych w odbiorze utworów a Weöres został jednym z najbardziej znanych tłumaczy Herberta, który później w liście do innej wybitnej tłumaczki Romány Gimes żartował, że ich współpraca to żywy dowód na funkcjonowanie międzynarodówki.
Największą popularność Herbertowi przyniósł jednak zbiór Przesłuchanie Anioła. Zbiór zatytułowany Przesłuchanie anioła (węg. Az angyal kihallgatása) był na Węgrzech dostępny w przekładzie poetów László Nagya, Sándora Weöresa oraz tłumaczki Romány Gimes. Najbliższą więź Herbert nawiązał właśnie z Nagyem, chociaż de facto nigdy się nie spotkali a jedynie wymieniali korespondencję listową. W pamięci ich wspólnej przyjaciółki Romány Gimes zapisał się zwłaszcza urok osobisty oraz zdolności plastyczne obu twórców: Obaj wahali się długo między sztuką a poezją. Zachowały się ich rysunki. Herbert nie rozstawał się ze swym szkicownikiem. Wspólne im też było poczucie misji. Wybór cięższego losu. Spalali się, by oświetlać drogę innym. Także rzadko spotykana postawa moralna i odwaga. Potrafili władzy powiedzieć „nie”. Wielkoduszność. Pod względem materialnym zbyt dużo nie osiągnęli. Głębokie współczucie z wykluczonymi i uciskanymi. Jeszcze patriotyzm i wierność. W obydwu żyło głęboko polsko-węgierskie braterstwo; obaj mieli świadomość wspólnoty losów historycznych naszych narodów. I wreszcie niezmierne cierpienie fizyczne i choroba. To również ich łączyło (Gimes 2008: 36–37). László Nagy zmarł nagle w 1978 roku. Kilka miesięcy później Herbert napisał do niego pożegnalny list zatytułowany In memoriam Nagy László, w którym opisał tłumacza słowami: właśnie Pan odszedł, tak zwykło się mówić o tych którzy zostają na zawsze.
Herbert zdobywał popularność nie tylko na Węgrzech, lecz w całej Europie Środkowej. Nazywano go wręcz bardem Europy Środkowej, rzecznikiem pokrzywdzonych (…). Na Węgry Herbert wybiera się dopiero w 1979 roku. Co też warte wspomnienia od 1975 do 1980 jest objęty zakazem druku. Podpisuje też w grudniu 1975 Memoriał 59 czyli list otwarty przeciwko wpisaniu do konstytucji PRL przyjaźni polsko-radzieckiej.
W ogóle, sama w sobie podróż Herberta na Węgry była dosyć ciekawa. Miał przyjechać już w 1972, ale się rozchorował i co ciekawe fakt odbycia w życiu tylko jednej podróży na Węgry nazywał jednym ze swoich największych łajdactw. Ostatecznie w dniach 24–29 września Zbigniew Herbert gościł w Budapeszcie na zaproszenie wydawnictwa Európa z okazji publikacji węgierskiego tłumaczenia wyboru wierszy pt. Przesłuchanie anioła. Poeta wziął udział w spotkaniu autorskim i udzielił wywiadu radiowego.
Przed podróżą nie obyło się bez jakże typowych dla czasów słusznie minionych przygód. Powołam się tu na pamiętniki Gyorgyego Gomoriego. Na Węgry Herbert wybrał się z Berlina Wschodniego i jego podróż przybrała zupełnie nieoczekiwany obrót już w samolocie. Relacji z tego frapującego zdarzenia jest kilka, György Gömöri, który w owym czasie zawitał do Berlina Zachodniego, zastał tam 49 już jedynie Katarzynę Herbertową – i na podstawie jej słów tak oto nakreślił zaistniałą sytuację: W samolocie, gdzie Herbert wychylił sporo koniaczków, siedziała obok niego obywatelka NRD, która chciała przez Węgry przedostać się do Niemiec Zachodnich. […] Swój paszport, możliwe, że fałszywy, chciała dać pijanemu od koniaku Zbigniewowi, którego jako obywatela polskiego nie będą przecież przeszukiwać na lotnisku Ferihegy. Potem historia staje się nieco mętna: albo kobieta była obserwowana już w samolocie, albo nie chciała w ogóle uciekać, tylko była prowokatorką, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że już po wylądowaniu wsunęła swój paszport Herbertowi do kieszeni, co zauważyło wielu świadków. Po pięciu minutach funkcjonariusze straży granicznej zatrzymali, to znaczy aresztowali, Herberta (Gömöri 2008: 61–62).
Jak pisze Gömöri, Herberta wypuszczono po trzech godzinach przesłuchań, podczas których poeta nie szczędził funkcjonariuszom riposty, będąc przekonanym, że padł ofiarą międzynarodowej prowokacji służb specjalnych
Zasadniczo plusem sytuacji, jak dostrzega Gomori był fakt, że zrobił się hałas i służby nieprzepadające za hałasem postanowiły odpuścić sobie dokuczanie Herbertowi. Co ciekawe krążyła wówczas teoria, że tą Niemką miała być rzeźbiarka NRDowska Brigitta Woelki.
Wracając jednak, przebieg wyjazdu Herberta na Węgry by dosyć spokojny. Poeta w radiu podobno mówił pewien siebie, zadowolony i wspominał ciągle o tym, jak ważne są wartości i cnoty klasyczne. Podkreślał też rolę solidarności z cierpiącymi. Przywołam tutaj zapisek z wypowiedzi Herberta:
Mam okresy, w których nie mogę pisać – kiedy po prostu czuję się zacieśniony do własnego cierpienia czy do własnego bólu, czy własnej niezgody. Wtedy przestaję pisać. Ale kiedy znajduję jakąś ścieżkę do świata, to staram się iść tą ścieżką (Herbert 2008b: 184).
Później spotkał się również z Csabą Gyulą Kisem, dosyć znanym eseistą węgierskim, notabene polecam jego książkę Powinowactwa Wyszehradzkie. Wywiad był w radiu i Herbert poruszył w nim dwie istotne kwestie. Pierwszą była kwestia jego zainteresowań historycznych:
Interesują mnie pokonani, bo także w klęskach można odnaleźć jakieś swoiste wartości. […] Historię piszą bowiem nie pokonani, lecz zwycięzcy. Ja chciałbym sprawić, aby przemówili pokonani. Na przykład Kartagińczycy po klęsce doznanej z rąk Rzymian
Też podczas tej rozmowy Herbert nazwał historię Smokiem, który chce pożreć człowieka. Drugą taką kwestią był stosunek poety do Zachodu. Herbert z jednej strony cenił zachodnią Europę, z drugiej zarzucał jej właśnie niezrozumienie klęsk
Tymczasem najważniejszym wyróżnikiem naszego losu jest nasza aprobata klęski. Tylekroć chcieliśmy kusić niemożliwe. To odróżnia nas od Europy. […] Oto psychologiczne salto mortale: jeśli mój los jest nieszczęśliwy i nie mogę go przezwyciężyć, to muszę to przyjąć. Trzeba powiedzieć: to mój los. Wówczas moja słabość, choroba, rozpacz mogą wbrew wszystkiemu pobudzić mnie do tego, bym coś zrobił. I to wszystko
Po tymże wywiadzie poeta był oczywiście ceniony na Węgrzech. Sam w sobie Herbert też nie zawiódł się wizytą nad Dunajem, czuł z Węgrami ogromną łączność. . W roku 1986 poeta został pierwszym laureatem utworzonej przez niezależną inteligencję węgierską Nagrody im. Gábora Bethlena i do końca życia pozostał z tego wyróżnienia niezmiernie dumny. Nagrodę w jego imieniu odebrał na Zamku Królewskim w Budzie redaktor Tadeusz Syma z „Tygodnika Powszechnego”. Podczas uroczystości zaprezentowano gościom wiersz Węgrom w interpretacji wybitnego aktora Imrego Sinkovitsa.
Mimo że apogeum popularności Herberta przypadało na lata siedemdziesiąte i okres transformacji pamięć o nim nie przepadła. W popularyzacji dzieła autora Herberta dużą rolę odgrywają instytucje kultury. Warto wspomnieć tutaj chociażby projekt polegający na prezentacji przetłumaczonych na język węgierski fragmentów wierszy Herberta na stacjach metra w Budapeszcie. Akcja zorganizowana została przez Instytut Polski jesienią 2018 roku. Nieco wcześniej, bo w sześćdziesiątą rocznicę rewolucji z roku 1956, a dokładnie 20 października 2016 roku, na placu Széchenyiego w XV dzielnicy Budapesztu miało miejsce inne niezwykle ważne wydarzenie – odsłonięcie pomników Zbigniewa Herberta i filozofki Hanny Arendt. Popiersia Herberta i Arendt stanęły przy znajdującym się na placu pomniku upamiętniającym Węgierski Październik. Aktu odsłonięcia dokonali ambasador Stanów Zjednoczonych Colleen Bell, chargé d‘affaires ambasady polskiej Michał Andrukonis oraz burmistrz XV dzielnicy László Hajdu. Do dzisiaj wydawane są również dzieła Herberta w języku węgierskim.
Hanna Szymerska
Fot. Pixabay