James Stephens: Check
2024-11-16Stefan Dziekoński: Spór
2024-11-17Marta Moldovan-Cywińska: Szydercy nie od Micińskiego
„A więc piękno – to właśnie najistotniejszy realizm!” - konkluduje Tadeusz Miciński, którego „Bazylissą Teofanu” zaczytywałam się jeszcze w liceum. W tamtym okresie dla wielu byłam nadal, dziwna, odrealniona – a może bali się najbardziej szyderstw ci, którzy odważnie nadal wypowiadali je pod moim adresem, krzywiąc usta w serpentyny, które odrywali w samowstręcie z własnej twarzy, próbując odrzucić je za uchem dla niepoznaki.
Szydercy wprawiają się w materię działania już we wczesnym dzieciństwie, zawodząc boleśnie w piaskownicach i pod latarniami. Z Micińskiego też się śmieli, tyle że w jego czasu szydercy sumitowali się pod pozorami pokrętnej estetyki zabierając głos na łamach prasy literackiej.
Ze mnie szydercy czerpali garściami od pierwszej klasy szkoły podstawowej, w samowdzięcznym przekonaniu, że o nich nie zapomnę na tyle, by nieść przez życie nakropione wydruki maszyny cyfrowej z początku lat 70-tych minionego stulecia, pełne inwektyw, które mogłam wówczas pojąć jedynie intuicyjne, na ile intuicja dziecka może być naiwną formą samoobrony.
Nie pomogła mi wcale lektura „Poradnika dla rodziców” przeczytanego po raz pierwszy w wieku 6 lat od deski do deski ( jako pięciolatka umiałam czytać i pisać drukowanymi literami). Miciński, bliski ekspresjonizmowi był prekursorem surrealizmu. Moja „surrealistyczna pasja” trwająca z powodzeniem do dziś zaczęła się, gdy byłam uczennicą klasy piątej szkoły podstawowej, zaś randki z Micińskim zaczęły się dopiero w drugiej klasie liceum, które - gdy patrzę na jego współczesne dobudówki, również nauczycielskie - jest coraz bardziej nie-moje.
Krzyż i tablica na grobie Micińskiego były trzykrotnie zniszczone, a w II RP pisano o Nim jako zamordowanym przez bolszewików oficerze korpusu wschodniego. Z kim dziś mogę jeszcze porozmawiać o jego twórczości?
Marta Moldovan-Cywińska
Fot. Pixabay