Eliza Orzeszkowa o Polesiu
2023-09-15Stefan Dziekoński: Zapomniana Katedra
2023-09-26Marta Moldovan-Cywińska: Pan Kierkegaard
Słyszałam po wielokroć: romanistka musi być (tylko) romanistką, a polonistka ( tylko ) polonistką, tak samo pisarka TYLKO pisarką, poetka TYLKO poetką, a co ja nieszczęsna pocznę z cierpieniem rozległych zainteresowań?... że mówię językiem metafor i tajemnic?... że fascynuje mnie choćby filozofia z długowiecznym <<Enten-Eller>> i że w Kierkegaardzie raz widzę jednego z najbardziej fascynujących filozofów, a raz maestro prozy romantycznej bawiącym się wręcz od niechcenia młodzieńczym sposobem obrazowania dokonując sprzężenia wieczystości z naszym "teraz", odczuwającego absmak uporządkowanych pedantycznie systemów filozofii, współ-odczuwającego ( zamierzony myślnik!) nawet w czeluściach węzłów chłonnych ową bojaźń, którą bezpardonowo zwał zwierzęcą!
Podobnie jak Ciorana czy Heideggera nie sposób czytać <<Albo-Albo>> naskórkowo, choć dając się ponieść jego imaginacji czujemy jak wiele zawdzięcza powieści francuskiej oraz angielskiej XVII wieku. Kierkegaard aż kipi z niespełnienia tworząc asocjacje godne presurrealistów, a sekretarzyk przywołany w Albo-albo przypomina awangardową wannę z fikuśnymi drzwiczkami zamykanymi na kluczyk.Przywołując tęsknotę za POSIADANIEM pokazuje, że WOLA posiadania jest silniejsza niźli ono samo - czyż nie są to pierwsze emocje towarzyszące samousprawiedliwieniu się dotkniętego zbieractwem? Kierkegaard pyta:
"Czym jest poeta? Nieszczęśliwym człowiekiem, który kryje w swoim sercu głębokie cierpienie, a którego wargi są tak uczynione, że kiedy westchnienie i skargi przelewają się przez nie brzmią one jak piękna muzyka" . Frazes? A gdzież! To <<Diapsalmata>>. Dzieło, w którym Kierkegaard usilnie przekonuje nas, że ludzie wymagają od poety, by cierpiał, bo tym samym nas dowartościowuje, zanurzony w smutku, albowiem pierwszym odbiorcą autora <<Enten-Eller>> powinien być nie filozof, lecz poeta, co też niniejszym czynię znużona "społecznościowymi" wywodami teoretyków cierpienia, niczym po lekturze farsy pozbawionej bez krotochwilnych bohaterów.
I jeszcze ta fikcyjna Kordelia udająca w <<Dzienniku uwodziciela >> Kordelię prawdziwą! Setki, tysiące konfabulowanych i konfabulujących Kordelii, jak wycinane, na pół złożone laleczki z pakowego papieru! <<Nic bardziej nie obciąża i nie jest takim przekleństwem jak tajemnica>>. Kordelia jest zapowiedzią całej złożoności symboliki obrazów Johna Everetta Millais’go, Williama Hunta, Dantego Gabriela Rossettiego i jego brata Williama Michaela - na ile oczywiście filozofia/proza romantyczna może zapowiadać universum malarskie. <<Dziennik uwodziciela>> dziennikiem uwodziciela nie jest. To traktat o pięknie, sublimacji myśli oraz wyobraźni. Życie estetyczne, o którym pisze Filozof, obejmuje dwie postawy - bezpośrednią i refleksyjną, oparte na stopniu jakości emocjonalnych, obie na swój sposób niedookreślone, rozedrgane, świetliste - zrozumie ten, kto widzi słowa "w świetle", "w półmroku", "w cieniu".
Od wielkości do samoośmieszenia. Kierkegaard włóczący się po Kopenhadze z podwiniętą nogawką spodni. Jego imię nabrało charakteru pejoratywnego. Mamy napominały swoje dziadki "nie bądź takim S. ( tu było miejsce pełne brzmienie imienia filozofa". To co robię, też według wielu jest śmieszne i niepotrzebne. Skazali na zapomnienie poezję, teraz - póki im starczy sił - drwią z ostatnich poetów. "Marny losie! Na próżno barwisz sobie twarz jak stara zalotnica, na próżno brzęczysz błazeńskimi dzwonkami (...)" - znajdziemy dalszą myśl w << Disaplomata>>.
W owalnym, dębowym lustrze widzę stojącą za mną Prozerpinę z obrazu Rosettiego. Czy któraś poza nami dwiema któraś jeszcze a Kierkegaarda, który twierdził, że "wyobraźnia jest naturalną szminką kobiety".
Marta Moldovan-Cywińska