Sounds of Culture Crossing – flutes of the word
2023-12-06„Pogrom w Krakowie”. Wnikliwe studium relacji polsko-żydowskich
2023-12-07Stefan Dziekoński: Kroniki Mytresy
Środek upalnego dnia nad Labiryntem Kanionów Równikowych. Stado obliteracji wielkich maszeruje w kierunku wodopoju, by następnie upolować kilku roślinożerców. Jeden z nich jednak idzie powoli, chwieje się. W końcu zwierzę pada na ziemię, reszta stada idzie dalej. Nawet bycie na szczycie łańcucha pokarmowego nie chroni przed starością, chorobą i śmiercią.
Kilka minut później spod jednej ze skał wychodzi niewielkie zwierzątko, również mocno posunięte w latach. Rozgląda się i nasłuchuje. Cisza. Nieśmiało podchodzi do ciała obliteracji. Przystaje i przypatruje się jej. Żadnego ruchu. Dopiero teraz przybliża się jeszcze bardziej, rozwiera zaskakująco silne szczęki i odgryza pierwszy kęs mięsa. Jak na zawołanie spomiędzy skał wybiega kilkanaście podobnych zwierząt, które szybko przystępuje do uczty. Wielki drapieżnik staje się posiłkiem najbardziej niepozornych istot.
Maleńkie strachajła to padlinożercy, którzy większość czasu spędzają ukryci w większych szczelinach, jaskiniach i cieniu Kanionów Równikowych. Choć nie pogardzą larwami owadów, w końcu ich bezpośrednimi przodkami są wciąż żyjące pędrakojady, to strachajła rozsmakowały się w mięsie większej zwierzyny. Ze względu na fakt, że w Kanionach Równikowych żyje mniej owadów niż na zamieszkanych przez pędrakojady trawiastych równinach, te musiały urozmaicić swoją dietę. Choć bycie padlinożercą zdało egzamin, okazało się, że nowe środowisko to również nowi drapieżnicy.
Pędrakojady nie były wojownikami, tak więc najlepszym sposobem uniknięcia śmierci w paszczy drapieżnika było uświadomienie sobie zagrożenia i chronienia się przed nim. A co lepiej chroni przed narażaniem życia niż strach?
W strachu istniała szansa na przetrwanie w nowym środowisku. Strachajła wykształciły więc duże oczy i wyśmienity wzrok pozwalający wypatrzyć zagrożenie nawet z daleka, oraz wielkie, czułe uszy i doskonały słuch. Było to o tyle cenne, że wiele tutejszych drapieżników niemal do perfekcji opanowało sztukę kamuflażu wśród skał.
Przemykając między niedostępnymi dla drapieżników szczelinami, strachajła wypatrywały okazji do uczty. Gdy tylko taka się nadarzyła, na zwiad ruszał najstarszy osobnik, który nie mógł już przyczynić się do wzrostu populacji grupy. Ponieważ strachajła z reguły zachowywały sprawność zmysłów do końca życia, zwiadowcy spełniali swoją rolę wyśmienicie. Jeśli po wyjściu z bezpiecznej kryjówki, zbadaniu terenu i zabraniu się do posiłku zwiadowca nie został zjedzony, oznaczało to, że zmysły go nie zawiodły i można zasiąść do stołu.
Nawet w trakcie posiłku strachajła nie tracą jednak czujności. Co chwila podnoszą głowy rozglądając się, ciągle nasłuchują. Jedzą w pośpiechu, a następnie biegną w bezpieczne miejsce. Podobnie jest w przypadku korzystaniu z wodopojów, dlatego strachajła najczęściej korzystają ze źródełek wypływających ze skał.
A jednak często mały kamyk jest w stanie poruszyć lawinę. Jedna grupa strachajłów dokonała ostatnio czegoś, co w historii ich gatunku jest zjawiskiem bezprecedensowym: zaczęła ucztować na umierającym zwierzęciu. Choć skoczka kanionowego od śmierci dzieliły już ledwie godziny, to zachowanie strachajłów wciąż było czymś niesłychanym. Czasami w ewolucji o dalszych losach gatunku przesądza zachowanie jednej grupy, jednego osobnika. Czas pokaże, czy jedna grupa bardziej odważnych strachajłów doprowadzi do wyłonienia się nowego gatunku.