Marta Moldovan-Cywińska: Szydercy nie od Micińskiego
2024-11-16Kasia Dominik: Empatia – klucz do człowieczeństwa
2024-11-18Stefan Dziekoński: Spór
Tak zwana nadzieja powszechnego zbawienia jest tematem bardzo kontrowersyjnym i wywołującym wiele emocji. Jedni traktują ją jako mrzonkę, jeśli nie wręcz herezję; inni zaś podkreślają potęgę Boga wobec wszelkiego zła i grozę godzenia się z nieustającym, wiecznym cierpieniem bliźnich. W tym ni to wierszu, ni to starciu światopoglądów, chciałem zawrzeć głosy obu stron sporu.
Czy to głupota walczyć o człowieka?
Czy gdy mówią „głupota” winieneś przestać?
Czy pesymizm drogę twą wytyczy?
Czy szaleńcem jest ten, kto walczy?
Co, jeśli wiatrakom rzucasz wyzwanie?
Co, jeśli nadzieja niczym więcej jest niż mrzonką?
Co, jeśli wyrok w diamencie niezniszczalnym zapisany?
Co, jeśli sprawa twoja beznadziejna?
Szukam ratunku dla najgorszego grzesznika.
Dusza przeklęta siostrą lub bratem jest moim.
Zła nie usprawiedliwiam, lecz o jego naprawę walczę.
O ratunek dla niegodziwców modlić się pragnę.
Przed piekłem ludzi ocalić pragnę, fałszywej nadziei im nie czyniąc.
Przypominam, przestrzegam, o zgubie nieskończonej nauczam.
Życie nadzieją i czasem poprawy.
O ratunek dla niegodziwców modlić się pragnę.
Nie rozumiem, jak łatwo akceptują mękę nieskończoną.
Nie rozumiem, jak za najbardziej upadłych modlitwę odradzają.
Nie rozumiem ich głodu sprawiedliwości bezwzględnej.
Nie rozumiem, jak szczęścia bez wielu mogą oczekiwać.
Nie rozumiem, jak trudno im zaakceptować wyrok Sędziego.
Nie rozumiem, jak o sprawiedliwie ukaranych chcą walczyć.
Nie rozumiem ich głodu miłosierdzia ślepego.
Nie rozumiem, jak zbrodniarza wśród szczęśliwości chcą widzieć.
Czyż mrzonką były słowa o odnowieniu wszystkich rzeczy?
Czyż naiwnością nazwać można pojednane wszystkiego z Bogiem?
Czyż fantazją jest że Bóg będzie wszystkim we wszystkich?
Czyż słowa te prawdy z sobą nie niosą?
Czyż pustą groźbą były płacz i zgrzytanie zębów?
Czyż żartami były robak, który nie ginie i ogień, który nie gaśnie?
Czyż lekceważyć można przepaść, której nikt przejść nie może?
Czyż słowa te prawdy z sobą nie niosą?
Nie chcę ludziom w piekle pomóc, bo sprawiedliwość podważam.
Nie czynię tego, bo ratunek wyłącznie bliskim chcę przynosić.
Nie chcę, by ktokolwiek w ogniu topić się zaczął.
Pragnę pomóc przyprowadzić wszystkich do szczęśliwości bez końca.
Nie chcę o wieczności kar przypominać, bo miłosierdzie podważam.
Nie czynię tego, by bliźnim sen z powiek spędzać.
Nie chcę, by ktokolwiek w ogniu topić się zaczął.
Pragnę pomóc przyprowadzić wszystkich do szczęśliwości bez końca.
Boję się jednak, że nie wszyscy zostaną ocaleni.
Boję się, że wraz z płomieniem życia doczesnego zdmuchnięte zostanie współczucie.
Strach czuję na myśl, że trud mój daremny i tylko duszom czyśćcowym nadzieja przypisana.
Obym w prawdzie nie zbłądził.
Boję się jednak rozmycia doktryny świętej.
Boję się, że nadzieja złudna w darze przynosi grzechu i piekła lekceważenie.
Strach czuję na myśl, że trud mój daremny i za ułudą ludzie podążą.
Obym w prawdzie nie zbłądził.
Moja modlitwa bólu może przysparzać.
Moje wyrzeczenie może grzmieć wśród ogni piekielnych.
Moje błaganie może duszę rozdzierać.
Oby jednak zaowocowały powrotem sióstr mych i braci.
Moja przestroga może niepokoić.
Moja nieustępliwość może skazać mnie na wyśmianie.
Moja surowość może zachwiać fundamentem życia.
Oby jednak zaowocowały powrotem sióstr mych i braci.
Boże, nie zapominaj o żadnym ze swoich dzieci.
Nie skazuj nikogo na karę bez końca.
Tych, którzy zaprzepaścili swoją szansę, ocal nie naruszając ich wolnej woli.
Maryjo, dopomóż.
Boże, nie zapominaj o żadnym ze swoich dzieci.
Ocal ludzi od kary bez końca, choćby w ostatniej godzinie życia.
Chroń wszystkich przed złudną nadzieją.
Maryjo dopomóż.
Fot: Pixabay