Czego dowiedzieć możemy się z pozycji „Zielony Armagedon. Koniec świata?”
2024-06-15Dr Marta Moldovan-Cywińska Moda w starożytnej Grecji oczyma Andrzeja Banacha
2024-06-25Szymon Kozieja: „Kierunki pracy ku kulturze”
Myślę, że każda z osób czytających ten tekst słyszała już przypowieść o siewcy – czy to w kościele, czy też w szkole. Większość powinna znać jego podstawowe objaśnienia biblistów i teologów. Tutaj więc nic twórczego od siebie dodać nie mogę. Chciałbym jednak podejść do niej od innej strony, która paradoksalnie nie musi dotykać spraw czysto duchowych. Ba! Mówiąc dosadniej – może ją nawet sprowadzić w sferę profanum. Nie ukrywam – robię to z pewnym lękiem. Myślę jednak, iż czasy, w jakich przyszło nam żyć, wymagają od nas odbycia takiej niezbyt przyjemnej drogi. Musimy wyjść ze strefy komfortu, jeśli chcemy uratować przed zniszczeniem najcenniejsze dla nas wartości.
Dlaczego dla wielu jesteśmy niezrozumiali?
„Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami:
«Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!»”1.
Chwilę później Chrystus objaśnia przypowieść swoim uczniom:
„Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu.
Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny»”2.
Czyż nie jest zastanawiające, dlaczego ludzie w różny sposób przyjmują doświadczenie poznania prawdy? Uczony człowiek krzyknie – „wolna wola!” – mając przy tym rację. Jednakże to nie jest – mimo swojej poprawności – w pełni wyczerpująca odpowiedź w obliczu tego, co aktualnie wiemy o naturze człowieka3. Ten zasób wiadomości w sposób niezwykle ciekawy można łączyć z tym, na co Chrystus zwraca uwagę swoim uczniom. W przypowieści przyrównuje ludzi do gleb. Dzieli On odbiorców odrzucających Dobrą Nowinę na cztery kategorie:
– drogi (cecha: niezrozumienie),
– miejsca skaliste (cecha: niestałość),
– miejsca cierniste (cecha: przywiązanie do doczesności i pogoń za bogactwem),
– ziemie żyzne (cechy: słuchanie i rozumienie).
Jest to dość niezwykłe – od tamtego czasu minęło już ponad 2000 lat, a ten biblijny opis natury człowieka wciąż jest trafny. I to właśnie on jest odpowiedzią na aktualną debatę dotyczącą naszej komunikacji ze społeczeństwem. Kładzie się w niej ostatnio nacisk na dostosowanie języka oraz korzystanie z nowoczesnych środków przekazu. Są to mądre rady, wskazujące na to, jakie sposoby pozwalają dotrzeć do odbiorców – przede wszystkim do tych, którzy są jak drogi. Pojawia się tutaj jednak pewne zagrożenie. Źle rozumiany postulat dostosowania języka może doprowadzić do popłynięcia w relatywizujący „dyskurs”. Powinniśmy raczej kłaść nacisk na klarowność przekazu, a nie przyjmowanie narzucanych nam przez środowiska ideologiczne konstruktów językowych. Poszanowanie adwersarzy nie oznacza uznania ich zdania jako zgodnego z rzeczywistością, a tym bardziej nie musi prowadzić do wypracowywania „konsensusu”. Trzeba, abyśmy rozumnie i odpowiedzialnie korzystali z języka, ale nie możemy też przy tym iść na jakiekolwiek ustępstwa w walce o prawdę.
Jak wskazuje powyższy fragment Ewangelii, aby dzielić się naszymi wartościami, nie wystarczy tylko odpowiedni język, środki techniczne i umiejętność posługiwania się nimi. Musimy się skierować się jeszcze głębiej – w coś, co na co dzień może zdawać się nam nieuchwytne.
Zwróćmy uwagę, że w modelach komunikacji językowej4 nie mamy tylko nadawcy i tego, co się pojawia w wyniku jego działania. To, o czym chcemy opowiedzieć komuś oraz pokazać jako dobre, może zostać odrzucone z innych powodów niż klarowność i jakość przekazu. A więc kolejne – a przy tym najtrudniejsze – bariery, które trzeba nam przełamać, znajdują się w odbiorcy komunikatu. Osoby będące jak droga mogą przecież nie rozumieć przekazywanych przez nas treści także z wielu innych powodów. Trzeba je czym prędzej odnaleźć! Czy to są braki stworzone przez źle zorganizowany system edukacji, kwestie osobiste, czy też utrudnienia innej natury? Bez tej wiedzy nic nie zdziałamy. Podobnie także będzie z osobami takimi jak „miejsca cierniste” lub „skaliste”. I to się nigdy nie zmieni – są to stałe wady ludzkie manifestujące się w różnych kontekstach historycznych. Można je jednak niwelować – i tutaj pojawia się miejsce na nasze rozważania w temacie oddziaływania kultury.
Nauki płynącej z tego fragmentu z Biblii nie można oczywiście potraktować faryzejsko. W swoich przemyśleniach i działaniach pamiętajmy, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy trochę (albo co gorsza – nie tylko po trochę!) jak droga, miejsca skaliste, czy miejsca cierniste. Wszystkich nas szarpią przeróżne przywary i musimy dążyć do tego, aby stać się jak ziemie żyzne, a przy tym pracować nad rozwojem reszty społeczeństwa.
Użyźnić umysły
Osobiście mnie poruszyło to, że powyższe słowa Chrystusa niezwykle łączą się z łacińskim źródłem słowa kultura. Jak zwrócił uwagę o. Mieczysław Krąpiec:
„Wyrażenie «kultura» pochodzi z języka łacińskiego i pierwotnie oznaczało «uprawę roli». […] już dość wcześnie, bo od czasów Cycerona, poczęto używać wyrażenia «cultura» metonimicznie, na oznaczenie kultury ducha – «animi cultura»; tę zaś rozumiano jako uszlachetnienie ludzkiego umysłu zasadniczo poprzez filozofię.
Oczywiście takie rozumienie terminu «cultura» było w dużym stopniu kontynuacją tego wszystkiego, co starożytni Grecy nazywali παιδεία [paidéia], która także była wszechstronną «uprawą» i racjonalnym wychowaniem człowieka, w aspekcie indywidualnym i społecznym”5.
Naszym pryncypium musi stać się zdobywanie i wykorzystywanie wiedzy o „uprawie” człowieka. Gdy wrogie ideologie dążą do dekonstrukcji społeczeństwa w tak niegodziwy sposób, jakim jest grzebanie przy modelu wychowawczym, to musimy poznać ich mechanizm działania, analizując postulaty ich przedstawicieli pod kątem możliwych skutków ich wdrożenia. Pamiętajmy tylko, iż nie da nam to programu pozytywnego, który trzeba nieustannie budować. Nie musimy jednak przy tym wyważać otwartych drzwi. Dziś przybywa nam z pomocą ogromny dorobek dotyczący rozwoju człowieka. Sięgajmy po takich autorów jak Erik Erikson, Jean Piaget, Lawrence Kohlberg oraz Lew Wygotsky. To są rzecz jasna tylko przykładowe figury – dyskutujmy, szukajmy innych głosów lub dziur w znalezionych przez nas badaniach i przemyśleniach! Być może przydatna w tym dziele będzie edukacja klasyczna6, odwołująca się do zapomnianego przez świat pojęcia cnoty? Jednego możemy być pewni – niezwykle ważnym elementem naszego samokształcenia powinno być poznanie dorobku teologicznego, filozoficznego, naukowego kulturalnego i historycznego. Odkrywajmy, kim jesteśmy, szukając prawdy przy pomocy wiary i rozumu.
Powinniśmy w naszym działaniu wyzbyć się pięknoduchostwa. Naiwnym jest podejście, że co stare i ładnie brzmiące jest dobre. To, że Marks miał piękną brodę, nie czyni z niego mędrca. Kultura sama w sobie nie musi być z natury dobra – jak najbardziej może być zła i zbrodnicza. Czy Arno Breker nie miał talentu artystycznego, a pieśni Chóru Aleksandrowa były słabo wykonane? A czy polityk defraudujący majątek publiczny lub zdradzający żonę nie może prowadzić przy tym wyrafinowanego życia, pijąc drogie wino podczas bankietów oraz słuchając muzyki klasycznej? To, że coś na zewnątrz jest porządnie wykonane, niekoniecznie musi być w swej treści dobre, prawdziwe i piękne.
Kolejnym godnym pożałowania przejawem pięknoduchostwa jest śmieszne poczucie elitaryzmu. To, że ktoś chodzi do teatru, ma ładnie skrojone ubranie i słucha niszowych utworów na jakimś egzotycznym portalu lub też czyta ambitne pozycje, wcale nie czyni go kimś lepszym od kogoś uczestniczącego w inny sposób w kulturze. Jeśli ten drugi na co dzień zadowala się niewymagającą muzyką7 i przy tym potrafi wziąć odpowiedzialność za bliskich, a przedstawiciel „elit” wykazuje wszystkie cechy syndromu Piotrusia Pana, to tutaj naprawdę nie ma co marnować pikseli na ekranie (czy tam tuszu na papierze), aby wskazać, kto jest bardziej uporządkowaną osobą8.
Podsumowując – dzieła artystyczne nie mają za zadanie podnosić ego, a powinny służyć człowiekowi – w szczególności w jego rozwoju. I chodzi tu zarówno o autora, jak i jego odbiorców. Może to go też otworzyć na prawdziwą transcendencję, której nędznym substytutem są różne fałszywe koncepcje. Odnowa dusz, o którą bój trzeba nam stoczyć, powinna iść razem ze starannym posklejaniem umysłów porozbijanych przez współczesny świat. Poprzez porządkowanie się wewnętrzne człowiek uodparnia się na złudne ideologie żerujące na ludzkich słabościach. Aby jednak to zrobić, nikt nie może pozostać bierny. Budowanie programu pozytywnego dla kultury nie jest pracą tylko dla środowisk artystycznych – musi należeć do wszystkich ludzi dobrej woli.
Nie pozwólmy redukować sztuki!
Warto w tym miejscu zastanowić się, czym jest sztuka. Współcześnie sprowadzono ją tylko do twórczości artystycznej, co jest wielkim błędem. Wywyższono ją i jej twórców ponad społeczeństwo, przez co ci oderwali się od niego, dryfując w swojej pięknoduchowskiej bańce. Znowu pozwolę sobie przywołać słowa o. Krąpca, który podczas rozmowy z Henrykiem Kieresiem przypomniał prawdziwe znaczenie sztuki:
„Zwróciliśmy już uwagę, że człowiek, aktualizując przyrodę wokół siebie i siebie aktualizując w przyrodzie, usuwając braki, naśladuje naturę w tym, że ją jakoś racjonalnie organizuje. A więc – jak mówiliśmy – celowo, wedle pewnego powziętego planu. Sztuka nie jest tylko zainformowanym wykonaniem, tak jak ma to miejsce w komputerze. […] Człowiek tworząc, może nieustannie korygować siebie, nieustannie udoskonalać siebie. Jest to naśladowanie rozumiejące. Wedle powziętego planu artysta układa pewien materiał tak, aby on spełniał zamierzony cel”9.
Chwilę później o. Krąpiec także wskazał:
„A więc jest jakiś wewnętrzny pęd rozumienia, że ja mogę coś wnieść w zastaną rzeczywistość. Dostrzegam w tej rzeczywistości pewne braki (osobiste, ogólne, społeczne) i przez moją działalność je uzupełniam. Uzupełniam je przez moją twórczość, która przejawia się na różny sposób. Inaczej uzupełnia te braki logik, inaczej lekarz, a inaczej artysta”10.
Takie rozumienie sztuki prowadzi do prostego wniosku – każda praca ludzka jest potrzebna, jeśli jest ukierunkowana na dobro drugiego człowieka. Tak więc sztuką para się zarówno osoba pracująca w fabryce, nauczyciel uczący w szkole czy też mechanik serwisujący pojazdy w swoim warsztacie. Oczywiście w naszym codziennym użytku słowo „sztuka” odnosimy bardziej do zagadnień powiązanych z artyzmem. Nawet jeśli dokonujemy takiej redukcji, to powinniśmy mieć z tyłu głowy definicję szerszą. To właśnie ona może uratować duszę twórcy od pychy.
Artysta jest bezcenny – tak jak bezcenny jest każdy człowiek ze względu na swoją przyrodzoną i niezbywalną godność. Musi więc nadejść koniec zachwytu nad upadkiem moralnym twórców, którą tak pokochały salony i wykorzystały w hienowaty sposób media. Artysta jest tylko (i aż!) częścią wielkiej mozaiki społecznej, na jakiej chwalebną służbę jest zaciągnięty.
Tworząc sztukę, powinniśmy się kierować także jakością jej wykonania, która to powinna wpisywać się w jej użyteczność. Jest to w szczególności widoczne w dziełach artystycznych. Trzymając rylec, pędzel, pióro, tablet lub inne narzędzie pracy warto, aby artysta miał z tyłu głowy te dobitne słowa trapisty o. Thomasa Mertona:
„Poeta katolicki powinien być apostołem poprzez fakt, że najpierw będzie poetą, a nie usiłować być poetą poprzez bycie w pierwszym rzędzie apostołem. Albowiem, jeśli prezentuje się ludziom jako poeta, jako poeta będzie też oceniany i jeśli nie jest dobry, jego apostołowanie zostanie wyśmiane”11.
Oczywiście nie można dać się także całkowicie sparaliżować strachowi przed oceną – ten sam autor kilka linijek wyżej zauważa:
„Jeśli pisarz jest tak ostrożny, że nigdy nie napisze niczego, co mogłoby zostać skrytykowane, nie napisze również niczego, co nadawałoby się do czytania. Jeśli pragniesz pomóc innym ludziom, musisz się zdecydować na pisanie rzeczy, które przez niejednych zostaną potępione”12.
Nie zapominajmy nigdy o tym, co jest tak naprawdę ważne – artysta winien pamiętać o ortodoksji swej wiary, która to porządkując jego relację z Bogiem, kierunkuje go ku dobru. Każdy artysta stanie przed Nim i rozliczy się ze swej twórczości. Brytyjski pisarz i myśliciel Gilbert Keith Chesterton zwrócił uwagę, że:
„W ostatecznym rozrachunku nieważne, czy pisaliśmy dobrze, czy kiepsko; czy walczyliśmy szpadą, czy cepem. Ważne będzie, po której stronie walczyliśmy”13.
Wiele także cennych uwag na temat warsztatu artysty poczynił Andrzej Trzebiński – poeta pokolenia Kolumbów, współtwórca i trzeci redaktor naczelny Sztuki i Narodu – który w swoich wskazaniach etycznych dla twórców zamieścił między innymi taką myśl:
„Żywy styl artysty (styl, ale nie maniera) to jedna z najwyższych chyba kategorii etycznych w sztuce. Styl artysty – to owoc wielu poświęceń, samoprzekreśleń, to dowód ustalonego, choć żywego systemu wartości tkwiącego w twórcy. Prawdziwy styl wymaga wewnętrznego skomponowania człowieka, stworzenia własnej, skrystalizowanej osobowości, wyboru spomiędzy nieskończonych możliwości jednej – i najcenniejszej. I tu można by uczynić okienko na życiowo wychowawczą rolę sztuki. Żeby dobrze komponować, trzeba być i w życiu kimś, kimś może niezrealizowanym jeszcze, ale w każdym razie potencjalnym”14.
Bez pracy nie ma kołaczy
Jeśli artysta – czy ktokolwiek inny – chce wytwarzać porządnie wykonane dobra, a przy tym zawierające w sobie treści budujące drugiego człowieka, musi być świadom, że stoi przed nim niełatwe zadanie. W procesie tworzenia artysta poddaje się wewnętrznemu przymusowi. Nie jest to jednak umiejętność, z którą się rodzimy. Taki mechanizm automotywacji wykształca się w nas podczas procesu wychowania15. Jeśli chcemy budować kulturę, to musimy przede wszystkim kłaść nacisk na rozwijanie tej potencji w człowieku.
Sprawnie działająca automotywacja u człowieka jest także drogą do uzyskania przez niego wolności. Oczywiście najważniejsze dla rozwoju człowieka jest uwalnianie się od jego słabości – człowiek zamknięty w więzieniu może być o wiele bardziej wolny niż osoba będąca na wolności. Jednakże jeśli chce on przeżyć, potrzebuje dóbr – taka jest biologiczna konieczność. Tylko one mogą zagwarantować mu wolność do działania. Dobra te może pozyskać na dwa podstawowe sposoby16 – poprzez kradzież oraz wymianę dóbr na rynku. Automotywacja pozwala mu na uczestniczenie w procesie wytwórczym, dzięki któremu może zdobyć środki na przeżycie – oznacza to, że będzie mógł zaspokoić potrzeby w sposób niepozbawiający innych ich własności.
Jeśli nie chcemy, aby kultura była w swej treści zła, to winna potępiać kradzież. I żeby nie był to pusty postulat, to koniecznie powinniśmy wpisać pracę w etos naszego społeczeństwa. Właściwie ukształtowana świadomość, przypominająca, iż wolność nie jest za darmo, powinna wyzwolić nas z okowów bierności. Jeśli zaś chcemy przemówić do społeczeństwa, potrzebny nam jest plan działania.
„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”17
W celu stworzenia dogodnych warunków dla kultury, która definiowana będzie przez rozwojowy wpływ na człowieka, musimy wzmocnić oddziaływanie transcendentnego i bezwzględnego uzasadnienia odrzucenia kradzieży. Zostało ono głęboko osadzone w myśleniu ludzi wieki temu przede wszystkim18 poprzez misyjność wspólnoty Kościoła. Można na to podać wiele przykładów. Wyraziście ukazało to m. in. odkrycie Ameryki i jej kolonizacja przez Europejczyków. Doszło tam do starcia między zwolennikami niewolnictwa Indian, a jej przeciwnikami19. Wziął w nim udział także papież Paweł III, który w bulli Sublimis Deus ogłosił:
„My, którzy jesteśmy niegodni reprezentować na Ziemi władzę naszego Pana, starając się ze wszystkich naszych sił przyprowadzić te owce jego stada, które są obecnie na zewnątrz, do zagrody powierzonej naszej opiece, uważamy jednak, że Indianie są prawdziwymi ludźmi, nie tylko zdolnymi rozumieć katolicką wiarę, lecz zgodnie z tym, co wiemy, pragnącymi gorąco ją przyjąć.
[…] Indianie i wszyscy inni ludzie, którzy mogą być później odkryci przez chrześcijan, nie mogą być w żadnym wypadku pozbawieni swojej wolności ani posiadania swojej własności, nawet wtedy, gdy pozostają poza wiarą w Jezusa Chrystusa. I mogą i powinni i leganie i w sposób nieskrępowany, cieszyć się swoją wolnością i tym, co posiadają. W żaden sposób nie mogą być więzieni, a jeżeli coś takiego miałoby się zdarzyć, to będzie to nieważne i w związku z tym nie może zostać wykonane”20.
To właśnie ta dążność do powstrzymania najmroczniejszych zapędów ludzkich, zapisana w nauce Kościoła, jest antidotum na aktualnie trwające działania antykultury. Dlatego to właśnie wokół niej powinniśmy się dziś zjednoczyć.
Nie ukrywajmy – mamy różne idee, wyznajemy różne doktryny polityczne i w odmienny sposób oceniamy aktualną sytuację wspólnoty Kościoła, pontyfikat papieża Franciszka oraz ostatni sobór. Jesteśmy jednak rugowani z życia artystycznego przez salony ze względu na wartości jakie wyznajemy. I proces ten najprawdopodobniej będzie się pogłębiał. To Katolicka Nauka Społeczna oraz moralność płynąca z doktryny Kościoła pozwolą nam przetrwać najtrudniejszy czas. Korzystając z tego skarbu, powinniśmy być przy tym niezwykle ostrożni – nie do nas należy urząd nauczycielski. Nie możemy przyznać sobie monopolu na to dziedzictwo, mówiąc, iż jesteśmy „jedynym głosem Kościoła”. Jako artyści, esteci oraz osoby badające kulturę mamy inną rolę do spełnienia.
Co więc powinniśmy robić?
Zwróćmy uwagę, iż w naszych środowiskach lub najbliższym otoczeniu marnuje się spory potencjał. Autorzy tworzą ciekawą sztukę, ale często trafia ona na dno szuflady, aby zniknąć już na zawsze. Mamy też osoby prowadzące ciekawe strony w mediach społecznościowych, jednak nie zawsze mają one duże zasięgi. Celem społeczeństwa powinno być budowanie inicjatyw, które będą mogły uwolnić tę drzemiącą siłę poprzez utworzenie przestrzeni dla niej. Kolejnym elementem jest pogłębianie badań nad wychowaniem i wprowadzanie tej wiedzy w życie.
My jako Rylec chcemy być częścią tego procesu – w nasze szeregi przyjmiemy tych, którzy swoją sztuką/publicystyką kulturalną/budową zaplecza chcą doskonalić siebie i dzielić się tym z drugim człowiekiem dla jego dobra. Osoba kandydująca musi zaakceptować w pełni moralność wypływającą z doktryny Kościoła, a także dołożyć wszelkich starań, by dawać temu świadectwo własnym życiem. Powinna oprócz tego umieć uszanować wielość spojrzeń na różne zagadnienia wewnątrz grupy oraz potrafić określić własną tożsamość, nie popadając przy tym w relatywizm. Członkiem grupy w szczególności nie może zostać osoba inspirująca się marksizmem klasycznym i jego późniejszymi mutacjami lub alt-rightem. Ideologie te niszczą człowieczeństwo poprzez pozbawianie ludzi moralnych hamulców. Nie może być zgody na nienawiść.
Imiona naszych wrogów
Podczas wielu dyskusji na temat demontażu społeczeństwa bardzo łatwo wskazuje się winnych. Są to konkretne nazwiska, korporacje, platformy, partie, organizacje, czasami nawet państwa. Nie sposób niektórym wnioskom zaprzeczyć – byłoby to kłóceniem się z faktami. Jednakże samo skupianie się na tym nie jest owocne, a wręcz może prowadzić do frustracji wynikającej z niemożności zmiany sytuacji.
Zapomina się przy tym, że nawet siłowa rewolucja nie zmieni za bardzo naszego położenia. Dlaczego? Po prostu w kulturze jest jak na rynku – mamy popyt i podaż. Jeśli społeczeństwo będzie podatne na manipulacje, ponieważ model wychowania oraz edukacja nie zapewnia jemu wiedzy potrzebnej do oceny skutków wyznawanych przez nich poglądów, po prostu zmieni się tylko logotyp „panującego”.
Prawdziwe imiona naszych głównych wrogów od wieków brzmią tak samo – są to: pycha, chciwość, nieczystość, łakomstwo, zazdrość, gniew, lenistwo. Jeśli chcemy uratować co dla nas najcenniejsze, musimy zobaczyć, w jaki sposób wady te objawiają się współcześnie oraz potrafić wskazać ich wpływ na aspekt rozwoju człowieka.
A problemów mamy dziś od groma i ciężko je wymienić jednym tchem. Wśród nich możemy znaleźć upodlenie języka (i to już nawet w debacie publicznej!). Uchylanie się od pracy na rzecz narodu. Rozpropagowanie pojęcia „mowa nienawiści”, zamiast skupienia się na szacunku wobec drugiego człowieka. Normalizowanie rozwodów oraz życia rozwiązłego przez seriale i literaturę pogłębiającą kryzys rodziny. Brak szacunku dla rodzicielstwa oraz szerzenie się postaw antynatalistycznych czy myślenia eugenicznego. Przyzwolenie na mobbing, a także bullying. Niezrozumienie osób z zaburzeniami/chorobami psychicznymi oraz ich ideologiczne wykorzystanie. Marginalizacja osób ubogich i niepełnosprawnych. Brak szacunku dla przyrody lub przeciwnie – wywyższenie jej ponad człowieka. Popularność używek i wiele, wiele innych palących zagadnień, na temat których dyskusja w naszych środowiskach jest szczątkowa.
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”21
Na pierwszym miejscu tej niechlubnej listy najprawdopodobniej trzeba by jednak postawić uprzedmiotowienie człowieka, co w swojej „wyższej” formie objawia się w powszechności pornografii22. Traktowanie drugiej osoby jako środka – i to często środka ekonomicznego – a nie celu, prowadzi do wielu zranień. Pojawiają się takie zjawiska jak dehumanizacja pracowników na polu języka23 czy też uwłaczająca seksualizacja w wizerunkach marketingowych lub po prostu w codziennych zachowaniach wobec płci przeciwnej. I być może m.in. w tym ostatnim problemie swoje źródła ma współczesny feminizm oraz alt-rightowy maskulinizm. Oczywiście, obie strony podnoszą różne argumenty, którym warto się przyjrzeć – jednakże ruchy te same w sobie budują bezsensowną atmosferę wojny płci. Nie sposób tutaj nie widzieć analogii do sytuacji w XIX wieku, kiedy to Leon XIII w encyklice Rerum Novarum wygłosił:
„Jest zasadniczym błędem w sprawie, o której mówimy, ulegać poglądowi, że dwie klasy są sobie z natury swojej przeciwne, jak gdyby już sama natura uzbroiła bogatych i proletariat do walki ostatecznej z sobą. Sprzeciwia się to tak dalece rozumowi i rzeczywistości, że prawdą jest wprost przeciwne twierdzenie; jak bowiem poszczególne członki w ciele ludzkim zestrajają się mimo swej różnorodności między sobą, tworząc w ten sposób harmonijny zespół, tak również w społeczeństwie ludzkim dwie te klasy przez naturę skazane są na to, by się z sobą łączyły w zgodzie i by sobie odpowiadały w równowadze. Jedna drugiej bezwzględnie potrzebuje i ani kapitał bez pracy, ani bez kapitału praca istnieć nie może. Zgoda nadaje rzeczom piękno i rodzi ład, a przeciwnie, z walki nieprzerwanej powstaje zawsze zamieszanie dzikich konfliktów. Otóż przedziwne i różnorodne w chrześcijaństwie tkwią siły, zdolne do zniszczenia walki społecznej u samego jej korzenia”24.
I jak propozycja miłości oraz wzajemnego szacunku między wzajemnie potrzebującymi się warstwami społecznymi wchodzi na pewien poziom abstrakcji, tak przeniesienie tego postulatu na rozwiązanie problemu walki płci nabiera – z perspektywy człowieka – bezpośrednią namacalność. Staje się przez to niezwykle atrakcyjnym wyzwaniem dla ujęcia jego w ramy artystyczne.
Przypisy
1 Mt 13, 1-9.
2 Mt 13, 18-23.
3 Współcześnie zajmują się tymi zagadnieniami takie dziedziny jak psychologia, pedagogika, neuronauki i kognitywistyka oraz pokrewne kierunki badawcze. Oczywiście trzeba umieć odsiać światopogląd danego autora od jego ustaleń na temat rzeczywistości – do tego przydatna jest wiedza na temat metody naukowej.
4 M.in. popularny model Romana Osipowicza Jacobsona.
5 Mieczysław Krąpiec, Człowiek i kultura, Lublin 2008, s. 9. Zmieniono formatowanie cytatu aby ujednolicić go z resztą tekstu bez szkody dla treści.
6 W Polsce w szczególności propagowana przez Dariusza Zalewskiego.
7 Warto właśnie zadbać też o tę – przez niektórych – pogardzaną popkulturę. Pozostawienie jej samej sobie jest największą głupotą. Oczywiście trzonem powinna być wymagająca kultura wysoka, ale za jej pomocą nie dotrze się do każdego odbiorcy, któremu można przekazać wartościową treść.
8 „Słusznie tedy mówi się, że człowiek staje się sprawiedliwy dzięki sprawiedliwemu postępowaniu, a umiarkowany dzięki postępowaniu umiarkowanemu; […] Ludzie jednak na ogół nie postępują w ten sposób, lecz uciekając się do rozważań słownych, sądzą, że uprawiają filozofię i dzięki temu osiągną wysoki poziom etyczny; zachowują się przy tym jak chorzy, którzy uważnie słuchają, co mówi lekarz, nie spełniają jednak żadnego z jego zaleceń” za: Arystoteles, Etyka nikomachejska, tłum. i oprac. Daniela Gromska, s. 53.
9 Henryk Kiereś, Mieczysław Krąpiec, O sztuce: Z Ojcem prof. Mieczysławem A. Krąpcem rozmawia Henryk Kiereś, Lublin 2012, s. 38-39.
10 Tamże, s. 40.
11 Thomas Merton, Posiew kontemplacji, Kraków 1982, s. 74.
12 Tamże.
13 Gilbert Keith Chesterton, All Things Considered, Nowy York 1958, s. 8.
14 Andrzej Trzebiński, Stosunek artysty do rzeczywistości, „Życie i Myśl” 1969, nr 7-8 [za:] Andrzej Trzebiński, Sztuka i Naród: Wybór publicystyki, s. 69, https://cbmn.pl/andrzej-trzebinski/sztuka-i-narod.html [dostęp: 19.12. 2020].
15 Szerzej na ten temat można poczytać w: Krzysztof Karoń, Historia Antykultury 1.0: Podstawy wiedzy społecznej, Warszawa 2019, s. 51-56.
16 Inne to darowizny, spadki itp.
17 Mt 25,40.
18 Chrześcijaństwo pozwala przełamywać linie podziału między społecznościami – jeśli ktoś jest z „obcego plemienia”, to nie oznacza,że jest wrogiem.
19 W tym temacie powstało już trochę prac naukowych – dla zainteresowanych warto sięgnąć po: Tomasz Szyszka, Zarys historii ewangelizacji Meksyku od XVI do XVII wieku, „Annales Missiologici Posnanienses”, t. 24 (2019), s. 7-30 oraz Adam Wielomski, Państwo suwerenne w teorii prawa międzynarodowego Francisco de Vitorii, „Polski Przegląd Stosunków Międzynarodowych” t. 7 (2017), s. 5-41.
20 Paweł III, Sublimis Deus, https://pl.soc.religia.narkive.com/RdQLw8Yv/pawe-iii-encyklika-sublimus-dei-1537-o-indianach [dostęp 19.12.2020].
21 Kor 13,1.
22 W celu poszerzenia wiedzy na temat tego bagatelizowanego zagrożenia warto sięgnąć po dostępną w sieci publikację: Podsumowanie literatury i badań naukowych wskazujących na negatywne konsekwencje korzystania z pornografii w kontekście ochrony dzieci i młodzieży, Warszawa 2019.
23 Na przykład w nowomowie korporacyjnej stosuje się określenia typu „kapitał ludzki”, „zasoby ludzkie”.
24 Leon XIII, Rerum Novarum: O kwestii robotniczej, 15.
Fot. Pixabay